Wybory w Egipcie stanęły pod znakiem totalnej dominacji jednego człowieka. Abdel Fatah el-Sisi, urzędujący prezydent, zdobył aż 97% głosów. Zagłosowało na niego aż 21,5 miliona obywateli Egiptu. Jego jedyny oficjalny kontrkandydat Mustafa Musa, liczyć mógł na poparcie ledwie 641 tysięcy. Nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że więcej głosujących oddało nieważny głos. Niemal 1,5 miliona Egipcjanów wyraziło swój protest przez złamanie regulaminu wyborczego. Spora część uznała, że lepszym prezydentem od el-Sisiego byłby... Mohamed Salah.
Oznacza to, żę kandydat, który nie wystartował oficjalnie w wyborach, zajął w nich nieoficjalnie drugie miejsce. Sytuacja nietypowa.
Piłkarz Liverpoolu to w Egipcie instytucja. Jego gol dał Egipcjanom pierwszy od 28 lat awans na mundial. Na dodatek jest to w tym momencie jedyny zawodnik z północnej Afryki, który cieszy się na Starym Kontynencie statusem futbolowej gwiazdy. Tylko w obecnym sezonie Premier League zdobył 28 bramek. Dla Egipcjan to prawdziwy idol. Sportowy i - jak się właśnie okazało - społeczny.