Córka brązowego medalisty olimpijskiego w podnoszeniu ciężarów przebywa w krakowskim szpitalu od dwóch miesięcy. Przedtem leczona była w Opolu i Katowicach. Od dwóch miesięcy oddycha o własnych siłach, jest odłączona od respiratora, ale stan pozostaje wciąż bardzo ciężki, a mózg nie rozwija się tak, jak należy. To skutek niedotlenienia, jakiego doznała w chwili przyjścia na świat metodą naturalną, wymuszoną przez lekarzy porodówki w Opolu.
- Julka jest przygotowywana do wypisania ze szpitala - ujawnia Bartłomiej Bonk. - Urządziliśmy w mieszkaniu odrębny pokój dla niej, bo będzie wymagała opieki przez całą dobę.
Na Julię czeka w domu rodzeństwo: siostra bliźniaczka, Maja, i starszy brat, Mateusz (9 l.). Tymczasem Bartłomiej Bonk, pomimo trudu codziennych wizyt w odległym szpitalu, podjął treningi w siłowni i nie porzuca nadziei na start w październikowych mistrzostwach świata we Wrocławiu.
- Na razie moje treningi to nie zawodowstwo, jak było w poprzednich latach, ale poziom raczej amatorski - nie kryje. - Może w czerwcu wystartuję w zawodach ligowych, chociaż głównie z myślą, aby zaprezentować się znów na pomoście, a nie po to, by uzyskać wielki wynik. Natomiast będę robił wszystko, aby przygotować formę na mistrzostwa świata. I to taką, żeby zająć wysokie miejsce, a nie zadowolić się występem w grupie B (grupie słabszych rywali, walczących o dalsze lokaty - red.) - podkreśla.