Od czasu słynnego "f**k Wichniarek", Leo coraz częściej traci cierpliwość i wyraża się w mało odpowiedni sposób, narzekając na pracę w Polsce.
Zupełnie co innego odpowiada mediom kraju tulipanów niż u nas. Skłamał w momencie, gdy twierdził, że nie dostał żadnej oferty z Feyenoordu i miał za złe pojawiające się informacje o możliwych propozycjach z Feyenoordu, PSV czy Sunderlandu.
Po ujawnieniu sprawy z Feyenoordem już w Portugalii, próbował to złagodzić mówiąc, że za stanowisko organizacyjne nie pobierałby żadnych pieniędzy i robił to jedynie w wolnym czasie.
Przy tym w butny sposób powiedział: "A co? Leżeć miałem sobie w apartamencie i gdy tylko wyjdę na ryby, patrzeć, jak od razu kilku paparazzich za mną lezie?".
Sposób komunikacji pokazuje, że Leo coraz bardziej traci nerwy i wydaję się zapominać, od kogo pobiera swoje wielkie uposażenie, które stawia go pod tym względem w czołówce trenerów reprezentacji narodowych w Europie.
Leo sam się pogrąża
2009-02-10
10:50
Konflikt interesów, jaki powstał w przypadku Leo Beenhakkera, pokazuje, jaki stosunek do pracy w Polsce ma holenderski szkoleniowiec.