„Super Express”: - Jak pan przyjął informację o śmierci Diego Maradony?
Michał Listkiewicz (67 l., były sędzia i prezes PZPN): - To dla mnie ogromnie przykra wiadomość. Myślałem, że to co najgorsze ma już za sobą, a miał rożne zakręty w życiu. Wydawało się, że już jest koniec, gdy miał kryzys zdrowotny i pojechał na Kubę leczyć się. I wyszedł z tego. Ale okazało się, że jednak nie udało się. To stanowczo za wcześnie. Odszedł w wieku 60 lat. Jeszcze kawał życia powinien mieć przed sobą.
- Gdy przed laty zapytano pana o najważniejsze wspomnienia z kariery sędziowskiej, to powiedział pan „Sędziowałem Diego Maradonie, najlepszemu piłkarzowi świata”. Jak pan zapamiętał Argentyńczyka?
- I zdania o nim nie zmieniłem. To najwybitniejszy zawodnik w historii światowej piłki. Dla mnie ogromnym zaszczytem jest, że byłem z nim na boisku w najważniejszych meczach, i dla niego, i dla mnie. Czyli w półfinale i finale mistrzostw świata w 1990 roku we Włoszech.
- Jak pan go wspomina?
- To niesamowita postać, również w sensie ludzkim. Biła od niego charyzma. Był dużym dzieckiem całe życie. Nie sposób było go nie lubić. Nawet po „Ręce Boga”, gdy w niedozwolony sposób strzelił gola Anglikom. Nikomu pewnie by tego nie wybaczono, a u niego poszło to na karb właśnie dziecinnego zachowania. Będziemy go pamiętać nie z tej sytuacji, ale chyba z najpiękniejszej akcji w historii światowego futbolu czyli z drugiego gola z Anglikami. Ten słynny slalom przez pół boiska, gdy okiwał całą drużynę rywali i zdobył bramkę.
Diego Maradona największe sukcesy. Lista sukcesów Maradony
- Jakie historie związane z Maradoną utkwiły panu w pamięci z mistrzostw świata we Włoszech?
- Przed półfinałem z Włochami miał trudną sytuację. Był graczem Napoli, a mecz rozgrywano w Neapolu, w jego ukochanym mieście, w którym był gwiazdą i ulubieńcem tłumów. Kibice wywiesili transparent: Diego kochamy cię, ale dziś wygra Italia. Argentyna awansowała dalej, a Maradona po meczu podbiegł do trybuny i kłaniał się kibicom. Wyglądało to tak, jakby ich przepraszał i jednocześnie im dziękował, że skandowali jego imię, a on grał przeciwko włoskiej drużynie i przyczynił się do jej porażki. Kilka dni później odwrotna sytuacja, gdy Argentyna przegrała finał. Argentyńczycy byli wkurzeni, rozdrażnieni i powiedziałbym, że nawet agresywni w stosunku do sędziów. Po świetnym turnieju – finał zagrali najgorzej i go przegrali 0:1 z RFN. Taka huśtawka nastrojów. Powtórzę: to był niesamowity zawodnik. Bardzo emocjonalny. Nie spotkałem drugiego takiego piłkarza, który potrafił się popłakać, machać histerycznie rękoma, a gdy został sfaulowany to czasami siedział na boisku z taką miną, jakby nie rozumiał dlaczego przeciwnik go kopnął. To był gejzer emocji.
- Spotkaliście się także na MŚ 2010 w RPA, gdy Maradona był selekcjonerem reprezentacji Argentyny.
- Gdy wychodził z zespołem na rozgrzewkę ubrany w dres, to robił na boisku takie cuda z piłką, że kibice patrzyli na niego a nie na świetnych przecież piłkarzy argentyńskiej kadry. Później tłumaczył, że chciał w ten sposób zdjąć presję z zawodników. Chciał na sobie skupić uwagę mediów. Później błyskawicznie przebierał się w garnitur i zasiadał na ławce. Szkoda, że nie spełnił się jako trener na skutek swoich słabości, uzależnień i nadwrażliwości, bo mógł być wybitnym także i na tym polu. Ale tutaj mu się nie udało.
Oto najsłynniejsza akcja Diego Maradony. "Geniusz, geniusz, geniusz!" [WIDEO]
- Jak Maradona zareagował, gdy powiedział mu pan, że był sędzią liniowym podczas finału we Włoszech i pokazał zdjęcie z tego meczu?
- Zareagował dowcipnie i z dystansem do siebie. Powiedział: „Nie podoba mi się to zdjęcie. Ty przez 20 lat postarzałeś się o 5 kg, a ja o 50!”. Wtedy bardzo przytył. To też świadczyło o jego klasie, że do samego siebie podchodził z poczuciem humoru.
- Została panu wyjątkowa pamiątka ze spotkania z nim w RPA?
- Poprosiłem Maradonę, aby podpisał mi się na koszulce reprezentacji Argentyny z dedykacją na pamiątkę naszych dawnych spotkań. Liczyłem tylko na jego autograf, ale on sprawił mi dodatkowy prezent, bo dzięki niemu podpisał się na niej także Leo Messi. Zapytał mnie, czy nie chciałbym także podpisu od zawodnika. Odpowiedziałem, że jak najbardziej, z wielką przyjemnością. Wziął mnie do szatni, gdzie był Messi. I rzucił żartem: ten mały jest słaby, ale kiedyś może być dobry. I tak stałem się posiadaczem unikatowej koszulki, bo są na niej podpisy dwóch najwybitniejszych argentyńskich piłkarzy w historii. To więcej niż gdybym miał dwie osobne. Koszulkę wypożyczyłem Stefanowi Szczepłkowi, który na swoich wystawach mówi o niej, że jest rarytasem.
Diego Maradona od lat miał kłopoty zdrowotne. Zawał dopadł go 20 lat temu. „Nie oddychał, umierał”