W pierwszej połowie meczu Duńczycy mieli przewagę nad faworyzowanymi Holendrami. I kiedy wydawało się, że mogą sprawić sensację, nadzieję odebrał im Poulsen. W zupełnie niegroźnej sytuacji obrońca holenderskiego AZ Alkmaar głową skierował piłkę do... własnej bramki. Po tym koszmarnym zagraniu tylko głupkowato się uśmiechał.
Jakby tego było mało, Poulsen był bardzo blisko... strzelenia drugiego gola samobójczego! W końcówce meczu piłka odbiła się do niego i leciała w stronę pustej bramki. Poulsen jednak ją dogonił i wybił z linii bramkowej, unikając kompromitacji.
Trener Morten Olsen broni jednak sprawcy nieszczęścia przed krytykami.
- Simon Poulsen był jednym z naszych najlepszych zawodników, po prostu miał pecha. Takie rzeczy zdarzają się w piłce nożnej. Ten mecz był dla nas jak kubeł zimnej wody na głowę. Przed nami dwa mecze grupowe, będziemy walczyć o zwycięstwa i awans - komentuje trener Duńczyków.
W sobotę "gang Olsena" zmierzy się z Kamerunem. Jeśli przegrają, będą mogli się pakować.
W zupełnie innym nastroju są Holendrzy.
- To był wymarzony początek mundialu, spokojnie mogliśmy strzelić jeszcze jednego, albo dwa gole - uważa trener Bert van Marwijk. - Graliśmy mądrze i cierpliwie czekaliśmy na błędy defensywnie ustawionych Duńczyków.