Powrót Małysza z Whistler do domu w Wiśle trwał w sumie ponad dobę. Autobusem do Vancouver, samolotami do Frankfurtu i Warszawy, wreszcie samochodem do beskidzkiego kurortu. Czerwonego chevroleta, którym nasz mistrz odjechał do Wisły, poprowadził jego przyjaciel - Robert Mateja.
- Nie rozdzielam swoich sukcesów na mniej i bardziej cenne. To jest całokształt - powiedział na lotnisku uśmiechnięty od ucha do ucha Adam Małysz. - Tyle już lat skaczę na nartach, a im jestem starszy, tym więcej trudu wymaga sukces. A wkład trenera Hannu Lepistoe w moje medale jest tak wielki, że aż trudno go określić.
Na Okęciu pojawił się też Ędward Ącki z telewizji TVN, który wręczył wiślaninowi kiełbasy, boczek i flaki, żeby ten nadrobił braki w polskich potrawach.