Do rozgrywek pucharowych w Radomiu dąbrowianki przyjechały w charakterze "dziewczyn do bicia", bo z góry było wiadomo, że o trofeum powalczy Muszynianka z Treflem. Ale w półfinale gwiazdy z Muszyny po wygraniu jednego seta uznały, że już wszystko załatwione i nawet rozpaczliwe krzyki trenera Serwińskiego nie były w stanie ich obudzić aż do porażki w tie-breaku 14:16. Tymczasem Tauron urósł duchem.
Urósł tak bardzo, że następnego dnia powtórzył zabójczy manewr. Oddał Treflowi seta "na uśpienie", a potem go ograł bez litości. Fakt, że trener Waldemar Kawka nie został chwilę później uduszony z radości przez zawodniczki należy zaliczyć do wydarzeń zadziwiających."Team spirit" zespołu z Dąbrowy pokonał silniejsze składy i potencjalnie większe możliwości drużyn z Muszyny i Sopotu.
Parę godzin później fantastyczna siła ducha piłkarzy ręcznych Danii zwyciężyła siedmiu Serbów na boisku i 20 tysięcy na trybunach. Tu finałowym efektem specjalnym była nie tyle radość Duńczyków, co nagłe "zgaśnięcie" kipiących przed chwilą od fanatycznego krzyku trybun hali w Belgradzie.
I jak tu nie wierzyć w duchy?
Tomasz Bielecki pisze o zwycięstwie ducha nad materią
2012-01-30
17:30
Od dawna nie widziałem żadnej polskiej drużyny, która cieszyłaby się tak z sukcesu jak siatkarki Tauronu Dąbrowa Górnicza po zwycięstwie w finale Pucharu Polski. To był szał w którym dziewczyny płakały z radości.