- W KW UEFA bardziej będzie pan reprezentował Polskę czy europejską piłkę?
Zbigniew Boniek: - Oczywiście, że będę reprezentował Europę. Ale w tej Europie jest też Polska. Piłka europejska ma się dobrze już od czasów rządów Platiniego. Jednak pamiętajmy też, że UEFA to sto tysięcy decyzji do podjęcia. I ja będę jednym z tych osiemnastu ludzi, którzy będą mógli podnieść rękę albo nie. To, że dostałem aż tyle głosów (45 - red.), chyba jest kolejnym dowodem na to, że polski futbol się rozwija.
- Trudno będzie panu znaleźć czas na połączenie szefowania polskiemu związkowi i pracę w UEFA?
- Jesteście chyba bardziej podnieceni ode mnie tym tematem (śmiech). Dla mnie to nie będzie absolutnie żaden problem. Jestem prezesem PZPN i na tę chwilę myślę tylko o tym, żeby "robić" polską piłkę. Natomiast mam czas, żeby raz na dwa-trzy miesiące pojechać na Komitet Wykonawczy UEFA.
- Co pana wybór oznacza dla Polski?
- Oznacza to, że teraz nic w piłce nie będzie się mogło wydarzyć bez naszej wiedzy, bez podniesienia przeze mnie ręki. Natomiast to nie znaczy, że będziemy lepiej grali, będziemy mieli więcej zespołów w europejskich pucharach. Futbol europejski ma się dobrze, ale to nie jest tak, że nie ma jeszcze rzeczy do dopieszczenia.
- Polska jest na najwyższym w historii, 11. miejscu w rankingu FIFA. Ma to dla pana znaczenie?
- Oczywiście, bo pokazuje to jakąś dobrą tendencję. Ale my się tym nie ekscytujemy, w PZPN rozmawiamy o tym od 9 do 9.10 rano, a potem robimy swoje. Widzę zespoły, które są na 20. czy 30. miejscu w rankingu, a nie wiadomo, ile meczów na 10 byśmy z nimi wygrali. Mamy dobrego trenera, kapitana, świetnych piłkarzy, ale nie wydaje mi się, żebyśmy byli 11. piłkarską siłą na świecie.