Janowski przez całe zawody jeździł równo, ale do finału notował same drugie miejsca. Co innego Zmarzlik, który niemalże fruwał po torze (przed finałem tylko raz nie wygrał biegu). Decydujący bieg to jednak wielkie zaskoczenie. Janowski ruszył spod taśmy jak torpeda i po krótkim czasie udało mu się wysunąć na prowadzenie. Wydawało się jednak, że tylko kwestią czasu jest to, że Zmarzlik go wyprzedzi. Młody zawodnik Stali Gorzów był dwa razy szybszy, ale Janowski pojechał jak stary lis. Tak świetnie blokował młokosa, że ten aż do mety nie był w stanie go wyprzedzić.
72. LOTOS Rajd Polski: Robert Kubica zakończył wyścig na ósmym miejscu [ZOBACZ ZDJĘCIA]
- Musiałem się na to spocić, bo jechałem na trzech motocyklach, spaliło się sprzęgło, wszystko było wymieniane i każdy bieg, co widać po mojej punktacji, był strasznie wymęczony. Zakładałem scenariusz, że chłopaki będą się wypychać i będę miał okazję na tym skorzystać. Szczerze mówiąc, jak Bartek mnie gonił, słyszałem go z każdej strony. Tylko się zastanawiałem, na którym łuku mnie wyprzedzi - analizuje Janowski.
Zmarzlik, pupil miejscowej publiczności, po zawodach był załamany. Doskonale wiedział, że stracił wymarzoną okazję na pierwsze w karierze mistrzostwo Polski.
- Zepsułem ten finał. Wprawdzie wygrałem start, to słyszałem rywali obok mnie. Mogłem zostać przy krawężniku, ale pewnie wtedy Janusz Kołodziej by się napędził. Najbardziej żałuję trzeciego okrążenia, gdzie na wejściu w łuk byliśmy równo. Ja wtedy skantowałem, on skantował, a powinienem był zrobić coś innego. Myślę, że w wieku 20 lat i tak trzeba się cieszyć z takiego osiągnięcia - podkreśla Zmarzlik.