Najwięcej do puli premiowej dołożyć mają sponsorzy kadry, firmy Nice i ENEA (po 350 tysięcy złotych). 100 tysięcy złotych dorzucą PZM i FIM. Ale część z tej kasy pójdzie na przygotowanie sprzętu, nie wszystko trafi prosto do kieszeni zawodników.
Zdaniem byłego wicemistrza świata Zenona Plecha takie duże pieniądze powinny zmotywować Polaków do jeszcze ambitniejszej walki w gorzowskim finale.
- To bardzo duże pieniądze - mówi "Super Expressowi" Plech. - Daj Boże, żeby chłopcy dali Polsce kolejne złoto, a sobie pokaźne premie. Przecież po to się trenuje, uprawia ten niebezpieczny sport, żeby coś zarobić.
Przeczytaj koniecznie: Żużel, DPŚ. Tomasz Gollob: Kasper przeszedł sam siebie!
Plech uważa, że mimo koncertowo wygranego półfinału DPŚ w angielskim King's Lynn, Polacy wcale nie są murowanymi kandydatami do zdobycia złotego medalu.
- Konkurencja jest piekielnie silna. Szczególnie groźni będą Australijczycy z Jasonem Crumpem w składzie, a także Duńczycy. Nickiego Pedersena nie trzeba nikomu przedstawiać, a ten młody Mads Korneliussen jest rewelacyjny! - przestrzega Plech, który jednak podobną "perełkę" jak Korneliussen widzi też w naszym składzie.
- To Krzysztof Kasprzak. Chłopak nigdy nic nie dostał za darmo, nikt nie ciągnął go za uszy do kariery. A jednak jest świetny, w King's Lynn był niepokonany. Liczę, że w Gorzowie będzie podobnie - kończy Plech.