- Osiągnęliśmy wielki sukces i obiecuję, że powtórzymy go w sobotę. Każdy z nas jeździł w King's Lynn znakomicie, ale Krzysiek Kasprzak tym razem przeszedł samego siebie! - wychwalał "Kaspera" kapitan kadry Tomasz Gollob (40 l.).
Kasprzak jako jedyny z polskiej drużyny jeździ w lidze angielskiej (Birmingham Brummies), więc doskonale znał tor w King's Lynn.
- Koledzy z reprezentacji przychodzili do mnie i pytali, jak mają jechać. Przyszedł również sam Tomasz Gollob, więc jemu też co nieco podpowiedziałem. Przecież jeżdżę w Anglii od 10 lat, znam tamtejsze tory znakomicie - podkreślał po zawodach Kasprzak.
Patrz też: Gollob ma apetyt na piąte złoto. Rozpoczyna walkę o Drużynowy Puchar Świata
Jego forma była przed półfinałem w King's Lynn wielką niewiadomą. Od początku sezonu zawodnik najsłabszego w Ekstralidze Tauronu Azotów Tarnów jeździł bowiem przeciętnie.
- Strasznie dużo namieszały mi nowe tłumiki i byłem nieco zagubiony. Ostatnio jednak jechałem coraz szybciej i trener zadzwonił, że jestem potrzebny tej kadrze. Nie było łatwo o to zwycięstwo, bo Brytyjczycy są u siebie bardzo mocni. Nawet kiedy prowadziłem, to musiałem bardzo się pilnować, bo gospodarze zaciekle atakowali - analizuje Kasprzak.
Wielu ekspertów odradzało Markowi Cieślakowi powołanie Kasprzaka, ale on uparł się i dołączył go do kadry. Teraz może mieć satysfakcję, że miał rację.
- Za moje decyzje pół Polski by mnie utopiło, ale ja muszę je podejmować. Ta z powołaniem Krzysztofa była bardzo dobra. OK, cały czas był bez formy, ale ja nieraz brałem go z łapanki i nie zawodził. Tym razem znów uratował nam skórę. W półfinale mieliśmy trochę problemów, bo gospodarze zabawili się w rolników i strasznie pobronowali tor. Finał jednak jest nasz - podkreśla Cieślak.