"Super Express": - Dużo miałeś nieprzespanych nocy po walce?
Patryk Szymański: - Pierwsze dni i noce były ciężkie. Tak naprawdę wciąż przeżywam ten pojedynek. Fizycznie czuję się bardzo dobrze, poza lekką opuchlizną nad lewym okiem, nic mi nie jest. Gorzej ze stanem psychicznym i zebraniem się do kupy...
- Oglądałeś powtórkę walki?
- Widziałem tylko skrót, na razie nie mam ochoty oglądać całego pojedynku. Odpoczywam od boksu. Wciąż nie wiem dlaczego przy takiej różnicy umiejętności bokserskich nagle stanąłem i przyjąłem taktykę rywala. Przegrałem na własne życzenie.
- Po dobrej 1. rundzie za bardzo nastawiłeś się na nokaut?
- Tak było. Nawet w najśmielszych założeniach nie sądziłem, że tak szybko mogę go zranić. Po drugim nokdaunie na Robercie byłem przekonany, że zaraz skończę walkę. To był duży błąd z tak doświadczonym rywalem. Robert nieraz już był na skraju nokautu, a przełamywał rywali. Tym razem znów mu się to udało.
- Kiedy po raz pierwszy pomyślałeś, że walka może jednak nie ułożyć się po twojej myśli?
- Jeszcze w pierwszej rundzie, gdy Robert wstał po drugim nokdaunie. Ponownie zwątpiłem, gdy podniósł się z desek po raz czwarty. Byłem pewny, że sędzia ringowy Robert Gortat za chwilę zakończy walkę, a tak się nie stało. Pozwolił na wiele w ringu, dzięki temu mieliśmy super pojedynek dla kibiców. Dla mnie fatalny, bo przegrany.
- Sędzia powinien przerwać walkę po czwartym nokdaunie na Talarku?
- Myślę, że Robert po tym czwartym nokdaunie był mniej zdolny do walki niż ja w 5. rundzie po szóstych deskach. Stanowczo chciałem boksować, nie byłem zamroczony, a sędzia mnie poddał. Ale pretensji nie mam, wiedział co robi.
- W pewnym momencie wyraźnie osłabłeś kondycyjnie. Podobno niepokojące sygnały dot. twojej kondycji pojawiały się jeszcze przed twoją październikową walką w Zakopanem (Szymański przegrał z El Massoudim przez t.k.o. w 4. rundzie i doznał pierwszej porażki w karierze - red.).
- Do walki w Zakopanem... w ogóle nie byłem przygotowany. Nie miałem obozu, ani profesjonalnych treningów. Długo też nie miałem nawet trenera. Jeśli chodzi o Katowice to z czystym sumieniem mówię, że przygotowałem najlepszą formę w życiu. Tylko dlaczego tak nagle odjęło mi siły?
- No właśnie, dlaczego?
- Nie mam pojęcia. Będę to jeszcze analizował z Jakubem Chyckim, bo chcę wiedzieć dlaczego tak się stało. Może to dlatego, że wyprowadziłem tyle mocnych ciosów w dwie rundy? Może to ciosy Roberta na dół się skumulowały? Tak naprawdę tylko te ciosy czułem. Te na głowę nie robiły mi żadnej krzywdy.
- Jak wyglądały pierwsze chwile w szatni po walce?
- Byłem załamany. Byłem tak pewny zwycięstwa w tym pojedynku... Najciężej mi się jednak pogodzić z tym, że przez pierwsze dwie rundy czułem się 10 razy lepszym zawodnikiem od Roberta, a nagle stanąłem i przyjąłem walkę rywala. Ciężko mi sobie to wytłumaczyć. Wyszedł brak mojego doświadczenia w ringowych wojnach. Robert w nich był, a ja nie i to zaważyło.
- W jaki sposób odreagowujesz?
- Mam wokół siebie bliskich, którzy mi pomagają, ale szczerze mówiąc, nie mam za bardzo chęci wychodzić do ludzi. Czuję się przegranym. Wszyscy mi mówią, że powinienem unieść głowę, bo daliśmy z Robertem wielkie show, o którym piszą na całym świecie. Ale nie to było moim celem w życiu. Traktuję to jako porażkę nie tylko sportową, ale i życiową.
- Zawsze widziałeś się na szczycie, dlatego ta porażka tak boli.
- Nigdy nie chciałem być średniej klasy bokserem i dawać dobre walki. Żyję na tym świecie 26 lat i od 20 lat dzień w dzień kładłem się spać z myślą o tym, że będę najlepszy na świecie. Ludzie mi mówią, że pokazałem serce do walki, ale co z tego? Wychodzę z założenia, że jeśli coś robić, to na sto procent, albo wcale. Przez 20 lat wszystko podporządkowywałem pod ten sport. Teraz moje życie się załamało.
- Paradoksalnie, może to lepiej, że weryfikacja przyszła teraz, a nie jeśli miałaby nastąpić za np. 8 lat? Wciąż jesteś młody i masz przed sobą całe życie.
- Weryfikacja byłaby wtedy, gdybym zderzył się w ringu ze ścianą i pytałbym sam siebie "co ty tu robisz, słabeuszu?". Z Robertem nie czułem się słabszy, tylko spuchłem kondycyjnie i jego doświadczenie wzięło górę. Myślę, że po mojej ostatniej wpadce w Zakopanem, bo uważam tę walkę za wpadkę, to był błąd, że wziąłem walkę z Robertem. Ale chciałem udowodnić swój charakter, to że jestem pięściarzem na najwyższym poziomie. Niestety, udowadniałem to tylko przez dwie rundy.
- Zastanawiasz się, co będzie dalej?
- Na razie w ogóle o tym nie myślę. Czuję ogromną pustkę, brakuje mi motywacji do życia i nie wiem co dalej będę robił. Przed walką zadeklarowałem, że jeśli przegram to skończę karierę, ale prawda jest taka, że w ogóle nie zakładałem przegranej...
- Podtrzymujesz decyzję o końcu kariery?
- Tuż po walce w szatni w głowie kłębiły się jeszcze myśli, że może jeszcze powinienem wrócić? Że może jednak coś jeszcze uda mi się osiągnąć? Gdybym znał przyczynę co nie zagrało w tej walce to na pewno bym wrócił, bo wiem, że umiejętności bokserskie pozwalają mi na to, by być na topie. Coś jednak zawiodło, a ja nie wiem co. Dlatego tak, decyzja o końcu kariery jest ostateczna i do ringu nie wrócę za żadne pieniądze.