Adamek wyszedł do ringu o prawie 9 kilo cięższy od rywala (101,2 kg przy 92,1 kg Cunninghama). Był wolniejszy, wiele jego ciosów nie dochodziło do celu albo lądowało na gardzie rywala. Tylko w końcówkach rund przepuszczał skuteczne ataki.
"Góral" - tak jak zapowiadał - dążył do wojny, ale do tanga trzeba dwojga. A Cunningham nie chciał wojny, wykorzystywał większy o 17 cm zasięg rąk i punktował na dystans. Amerykanin wyprowadził więcej ciosów, więcej też jego uderzeń doszło do celu (patrz statystyki). Adamek był za to lepszy w ciosach sierpowych (silnych). Sędziowie opowiedzieli się niejednogłośnie za Adamkiem, chociaż...
Konferansjer walki, słynny Michael Buffer, najpierw ogłosił remis. Dopiero chwilę później sprostował, że to pomyłka. Punktację 115:115 zmienił na 115:113 dla Adamka, co wywołało burzę gwizdów. - Ja nie jestem sędzią, to oni rozstrzygają, kto wygrał. To był bardzo wyrównany pojedynek - skomentował Adamek.
Cunningham nie mógł się pogodzić z werdyktem. - Zrobiłem w ringu to, co do mnie należało, więc zasmuca mnie taka decyzja. Nie można tak oszukiwać. To nonsens. Co mogłem więcej zrobić? - lamentował Amerykanin.
Konrad Adamczewski
Tomasz Adamek: Cunningham nie bił, tylko drapał
- Ja nie jestem sędzią, to oni rozstrzygają, kto wygrał walkę. Cunningham nie chciał wojny, musiałem ganiać go po ringu. Zadawał ciosy, ale były one drapane, nie były mocne. Walka była bardzo wyrównana, ale uważam, że ja ją wygrałem. Steve przygotował się bardzo dobrze, bo dla niego było to być albo nie być. Może popełniłem błąd, że nie zacząłem go atakować o dwie rundy wcześniej. Steve uciekał po ringu, był szybszy, ja chciałem iść na wojnę, on jej unikał.MKR
Steve Cunningham: Zostałem oszukany
- Naprawdę nie wiem, co jeszcze więcej mógłbym zrobić, żeby wygrać. Prawdziwi mężczyźni płaczą, prawdziwi mężczyźni ronią łzy. Nie każdego można znokautować. Smutek, smutek. Jak można było mnie tak oszukać?!