„Super Express”: - Jak ciężki kamień spadł ci z serca, gdy dowiedziałeś się, że walka jednak dojdzie do skutku?
Krzysztof Głowacki: - Ogromny! Bałem się, że do tej walki nie dojdzie, wciąż się zastanawiałem, kiedy w końcu podadzą termin?Najpierw słyszałem o kwietniu, później – o maju. W końcu stanęło na czerwcu. Cieszę się, ta informacja dała mi pozytywnego kopa. Nie mogę doczekać się początku przygotowań.
- Ten termin w ogóle ci pasuje? W styczniu przeszedłeś już obóz w Zakopanem.
- Trafiliśmy z obozem w dziesiątkę, co? Musimy trochę zmienić plany. Teraz mam luz, w ostatnim tygodniu odpoczywałem, by nabrać głodu treningów i walki. Niebawem rozpoczynam solidne przygotowania. Na pewno jeszcze raz pojedziemy do Zakopanego.
- Otrzymałeś już resztę wypłaty za walkę z Własowem?
- Zapłacili, wszystko doszło wczoraj. Myślę, że to nie przypadek, że właśnie teraz ogłoszono naszą walkę. Wcześniej nie mogli tego zrobić, póki nie wpłynęły pieniądze.
- W końcu będziesz mógł kupić wymarzony dom pod Warszawą.
- Zgadza się, niebawem rozpocznę rozmowy na ten temat. Myślę jednak, że to nie ja będę pilotował tę sprawę w związku z przygotowaniami. Na 5-6 tygodni przed walką planuję przeprowadzkę, by skupić się wyłącznie na treningach.
- Zamierzasz się zabezpieczyć w jakiś sposób, by po walce z Briedisem znów nie było kłopotów z wypłatą?
- Będę rozmawiał z promotorem, żeby znowu nie było takiej sytuacji. Nie chcę tyle czasu czekać na pieniądze.