"Super Express": - Kiedy dowiedziałeś się, że możesz wystąpić w WBSS?
Mateusz Masternak: - Jeszcze przed czerwcową walką z Siłłachem napisał do mnie mój były promotor Nisse Sauerland, czy chciałbym wziąć udział w turnieju. Zgodziłem się, ale z zaznaczeniem że przede mną trudna walka i żebyśmy wrócili do tematu później. Tak też się stało.
- Kiedy usłyszałeś, że jesteś w rezerwie akurat do walki Diablo z Gassijewem, to się uśmiechnąłeś?
- (śmiech) Nie ukrywam, że tak. Kiedyś promotor Włodarczyka Andrzej Wasilewski powiedział, że nigdy nie dojdzie do naszej walki, ale teraz... może to się zdarzyć, jeśli Gassijew dozna kontuzji.
- Jeśli jednak dojdzie do walki Włodarczyka z Gassijewem, to ty na tej samej gali zmierzysz się z Amerykaninem Bujajem, z którym sparowałeś kilka lat temu...
- Bujaj chciał podpisać kontrakt z moim poprzednim pracodawcą Sauerlandem i miał przejść testy. Po jednym wspólnym treningu wszyscy go... znienawidzili. Dziwnie się zachowywał, mówiąc krótko, smarkał w ringu, pluł na podłogę, na której później ćwiczyliśmy brzuszki. Zwracaliśmy mu uwagę, jednak nie bardzo się przejmował. W trakcie sparingów uderzał po komendzie, po gongu. Dziwny typ.
- Jak się przygotowujesz do walki, skoro jest trzech potencjalnych rywali?
- To trudne, ale z trenerem Gmitrukiem zrobimy swoje. Na początku proponowano mi rywala, który jest... leworęczny. Diablo i Gassijew są praworęczni, więc nie zgodziłem się. No i udało się załatwić praworęcznego Bujaja. Dam sobie radę.
- Gdybyś mógł wybierać, to z kim chciałbyś walczyć - z "Diablo" czy Gassijewem?
- Dla polskich kibiców lepsza byłaby walka z Włodarczykiem, ale dla mnie priorytetem jest walka o pas, dlatego jeśli zależałoby to tylko ode mnie, wybrałbym walkę z Gassijewem, bo jest mistrzem świata.