Polski bokser nie jest faworytem sobotniej walki, za jego wygraną bukmacherzy płacą w stosunku 5,5:1 (za Abrahama - 1,25:1). Ale "Wilk" już zna smak sensacyjnego zwycięstwa.
- Rok temu pojechałem do Finlandii walczyć z Asikainenem o mistrzostwo Europy. Nikt na mnie nie stawiał, Finowie byli pewni siebie, już rozmawiali o kolejnym pojedynku Asikainena. Tymczasem ja znokautowałem go w 11. rundzie i zabrałem pas do Dzierżoniowa - przypomina Wilczewski. - Teraz jest podobnie. Abraham już myśli o następnym rywalu, w walce o mistrzostwo świata. Lekceważy mnie, ale mi to pasuje.
Wilczewski spotkał się z Abrahamem na specjalnej konferencji prasowej, która... została przesunięta o jeden dzień. Wszystko dlatego, że Polak nie mógł dotrzeć na miejsce. - W Niemczech jest jakiś strajk na lotniskach, spędziłem wiele godzin w Monachium, czekając na samolot - opowiada "Wilk", który na koncie ma 30 zwycięstw i 2 porażki.
Sobotni rywal "Wilka" był niepokonany w 31 starciach, zanim nie przystąpił do walki w turnieju Super Six z mistrzami wagi super średniej. Przegrał z Andre Dirrelem, Carlem Frochem i Andre Wardem.
Pojedynek z Wilczewskim ma mu otworzyć drogę do kolejnej walki o mistrzostwo świata. - Ja wierzę w siebie i w to, że to ja w kolejnej walce stanę do wymarzonego pojedynku o tytuł - mówi jednak "Wilk".
Nie przegap
Wilczewski - Abraham oraz Masternak - Romero, sobota, 20.15, Polsat Sport, 23.55, Polsat