Novak Djoković podjął trudną decyzję. Fani Serba zaleją się łzami
Novak Djoković przez lata przyzwyczaił kibiców do kosmicznych wyników. Obecnie trudno znaleźć jakikolwiek argument przemawiający za Rogerem Federerem bądź Rafaelem Nadalem w wieloletniej rywalizacji tej trójki o miano najlepszego tenisisty w historii. Fakty przemawiają za Serbem i nie zmieniają tego nawet niezbyt dobre ostatnie miesiące. 24-krotny zwycięzca turniejów Wielkiego Szlema przegrał od listopada - i wielkiego zwycięstwa w ATP Finals - aż 4 z 13 meczów. Jeden z nich miał miejsce w półfinale Australian Open, gdzie Jannik Sinner wygrał z Djokoviciem w Melbourne jako pierwszy od 2018 roku. Po tej porażce lider rankingu ATP zrobił sobie dłuższą przerwę aż do Indian Wells, ale powrót po kilku latach nieobecności w Kalifornii zupełnie mu nie wyszedł. Już w pierwszym meczu miał problemy z Aleksandarem Vukiciem - 69. tenisistą świata, z którym wygrał w trzech setach 6:2, 5:7, 6:3. W kolejnym nie udało mu się przetrwać i światowa "jedynka" sensacyjnie przegrała ze 123. w rankingu Lucą Nardim 4:6, 6:3, 3:6. Ta klęska mocno wpłynęła na najbliższe plany Djokovicia.
Utytułowany Serb podobnie jak wielu innych tenisistów miał po Indian Wells zagrać w Miami. Byłby to jego pierwszy występ na Florydzie od pięciu lat, jednak pięć dni przed rozpoczęciem turnieju przeprosił organizatorów i wycofał się z turnieju rangi ATP 1000 w Miami! Tę informację przekazał m.in. serbski dziennikarz Sasa Ozmo. Powodem jest rozczarowująca forma i chęć jej poprawy przed ważną częścią sezonu na mączce. Na tej nawierzchni odbędą się też igrzyska olimpijskie w Paryżu, ale nawet pomimo absencji w Miami, Djoković jest pewny pozostania liderem rankingu ATP po zakończeniu tego turnieju. Jego przewaga może jednak znacząco zmaleć, a powrót niespełna 37-latka do gry powinien mieć miejsce od 7 kwietnia w Monte Carlo.
