gwizdek24.pl: - Pawliuczenkowa jako pierwsza na tym US Open zmusiła cię do maksymalnego wysiłku.
Agnieszka Radwańska: - Na pewno była to zdecydowanie najtrudniejsza rywalka, z którą przyszło mi się tutaj zmierzyć. Dlatego jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się zamknąć to spotkanie w dwóch setach, bo kto wie, co by się wydarzyło w decydującej partii. W obu setach zdecydowało dosłownie kilka piłek, a na każdy punkt musiałam ciężko pracować. Myślę, że kluczem do zwycięstwa była wysoka koncentracja w najważniejszych momentach. W tie-breaku drugiego seta (7-1) zagrałam tak dobrze, bo byłam maksymalnie skupiona.
- Pawliuczenkowa powiedziała po meczu, że biegasz po korcie jak jakaś Super Bohaterka, tak jakbyś miała nadprzyrodzone moce, jesteś dosłownie wszędzie.
- Faktycznie, dużo biegam, taki jest mój styl (śmiech).
- Znów wszyscy porównują cię do Martiny Hingis. Ona też miała świetną technikę, grała mądrze taktycznie i świetnie poruszała się po korcie. To była twoja idolka?
- Tak, oczywiście. Podglądałam jak gra, gdy byłam dzieckiem, a kiedy w wieku 17 czy 18 lat przyszło mi się z nią zmierzyć, było to dla mnie ogromnym przeżyciem. Nasze style gry są rzeczywiście podobne, nie mamy w rękach wielkiej siły. Tak jak Martina nie jestem w stanie pokonać rywalek, posyłając bomby z głębi kortu, więc muszę zawsze kombinować i szukać innego sposobu na wygranie meczu.
- Kilka godzin przed meczem oglądałem trening Pawliuczenkowej. Jej trener bardzo długo posyłał lekkie serwisy, które chyba miały imitować twoje drugie podanie, a Rosjanka trenowała potężne returny. Chyba miała zaatakować twój drugi serwis, ale ty na to za bardzo nie pozwoliłaś - miałaś aż 76 procent pierwszego podania.
- Faktycznie, wiedziałam, że dokładny serwis będzie odgrywał w tym meczu dużą rolę. Dlatego byłam bardzo skupiona przy własnym podaniu, wiedziałam, że muszę go pilnować i nie dać się przełamać, bo Anastazja dobrze serwuje i ciężko by było odrobić straty.
- O ćwierćfinał zagrasz z Jekatariną Makarową, która dość niespodziewanie ograła Sabine Lisicki (6:4, 7:5). Czego spodziewasz się w starciu z Rosjanką?
- To niewygodna zawodniczka, leworęczna. Jedna z najbardziej solidnych zawodniczek w stawce. Popełnia mało błędów, jest świetna w defensywie, wszystko wraca na drugą stronę. Trzeba się mocno napracować, żeby ją ograć, bo nie daje niczego za darmo.
- Twoje ulubione miejsca w Nowym Jorku?
- Zawsze mieszkam na Manhattanie, to zupełnie inny świat, ciężko go porównać z jakimkolwiek innym miejsce na świecie, zupełnie inna bajka niż Europa. Tego nie wyczytasz w książkach, nie zobaczysz na filmach czy w telewizji, to musisz przeżyć na własnej skórze - ten zgiełk, harmider, hałas, specyficzną atmosferę, korki... Lubię wieczorem pójść na spacer, najczęściej na Times Square, pooglądać na telebimach teledyski.
- Byłaś już na zakupach?
- W czasie turnieju zazwyczaj odwiedzam tylko jeden czy dwa sklepy, w których wiem, że jest to, czego potrzebuję. Na większe zakupy idę zawsze już po turnieju.