Konta do finału doszła w fenomenalnym stylu, gromiąc kolejne rywalki. W finale faworytką wydawała się Radwańska (nr 3 WTA), ale rozpędzona Brytyjka (nr 10 WTA) zagrała po prostu genialnie. Agresywną grą wywierała cały czas presję na coraz bardziej bezradnej Polce, ganiając ją z jednego kąta kortu na drugi.
- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz walczyłam z tak dobrze grającą rywalką - doceniła klasę Konty krakowianka. - Normalnie w takim meczu myślisz sobie, że to po prostu niemożliwe, żeby przeciwniczka zagrała na takim poziomie przez całe spotkanie i czekasz na jej słabszy moment. Tyle, że dziś ten moment nie nadszedł.
Sympatyczna Konta to bardzo ciekawa postać. Ma węgierskie korzenie, a urodziła się i wychowywała w Australii. Długo reprezentowała ten kraj, ale w 2012 roku zmieniła obywatelstwo na brytyjskie. W Anglii mieszka od 14. roku życia. Dopiero 3 lata temu, jako 23-latka, zdołała przebić się do Top-100 rankingu WTA (Radwańska była w "100" już jako 17-latka). Kolejne lata to seria coraz większych sukcesów. Pod koniec minionego sezonu jako pierwsza Brytyjka od ponad 30 lat awansowała do Top-10.
Kiedy Radwańska po przegranym finale odebrała trofeum i gratulowała rywalce, grupa polskich kibiców przerwała jej przemowę głośnym "Nic się nie stało, Agnieszka nic się nie stało!" Rozbawiona Radwańska najpierw przetłumaczyła na angielski słowa tej popularnej kibicowskiej przyśpiewki, a potem dodała: - Przegrałam, ale i tak mam za sobą świetny tydzień. Oby kolejne dwa były jeszcze lepsze. We wtorek Isia rozpocznie walkę w Australian Open.