Magdalena Fręch przegrała z amerykańską tenisistką Amandą Anisimovą 2:6, 6:4, 3:6 w 1/8 finału turnieju WTA 500 na trawiastych kortach w Berlinie. W trzeciej partii Polka prowadziła już 3:0, ale przegrała sześć kolejnych gemów. Mecz trwał 127 minut. 27-letnia Polka, która w pierwszej rundzie sprawiła sporą niespodziankę, eliminując siódmą w klasyfikacji WTA Rosjankę Mirrę Andriejewą, w spotkaniu z wyżej notowaną Anisimovą od początku była w odwrocie. Mało skuteczny serwis, niewielkie zagrożenie returnem i sporo błędów sprawiło, że pierwsza partia padła łupem Anisimovej po ledwie 33 minutach gry.
Magda Linette wystrzeliła w drugim secie. Ma już ćwierćfinał turnieju WTA
WTA Berlin: Magdalena Fręch odpadła z turnieju
Drugi set rozpoczął się po myśli podopiecznej trenera Andrzeja Kobierskiego, która już w pierwszym gemie cieszyła się z przełamania. Podobnie było w siódmym, ale w obu przypadkach przychodziło niewytłumaczalne załamanie i strata własnego podania bez choćby jednego wygranego punktu. Przełom przyniosły gemy dziewięć i dziesięć. Najpierw kolejne przełamanie na korzyść Fręch, która tym razem poszła za ciosem i choć znowu musiała bronić break pointa, to wyszła z opresji i po chwili efektowną akcją przypieczętowała sukces w tej odsłonie, która choć była dużo bardziej zacięta, to trwała tylko 11 minut dłużej niż pierwsza.
Taki przebieg meczu nasunął skojarzenia z pojedynkiem z Andriejewą, gdy Polka gładko uległa w premierowym secie, "po walce" wygrała drugiego, a w trzecim nie oddała rywalce ani jednego gema. Scenariusz w 2/3 już się powtórzył, a początek decydującej partii wskazywał, że może być kontynuowany.
Magdalena Fręch pokonała siódmą rakietę świata! Andriejewa z kolejną bolesną porażką
Fręch błyskawicznie przełamała Amerykankę rosyjskiego pochodzenia, m.in. wskutek jej dwóch podwójnych błędów serwisowych. W kolejnej rozgrywce rywalka miała dwa break pointy, ale na tablicy wyników pokazało się 2:0, a po chwili grająca coraz pewniej i z większym luzem tenisistka urodzona w Łodzi po kolejnym przełamaniu podwyższyła na 3:0. Wtedy jednak role się odwróciły i... dość niespodziewanie Fręch nie powiększyła już dorobku.
Gra była wyrównana, ale w newralgicznych momentach Anisimova okazała się skuteczniejsza, a łodzianka nie wykorzystywała swoich szans, m.in. w dwóch kolejnych gemach returnowych miała aż sześć break pointów. To wyraźnie ją zdeprymowało, a przeciwniczka złapała wiatr w żagle i przy jej nazwisku na tablicy wyników szybko zmieniały się kolejne cyferki... Skończyło się 6:3 dla Amerykanki, która w ćwierćfinale spotka się Ludmiłą Samsonową.
