W finale Roland Garros nikt na nią nie stawiał, spodziewano się, że będzie tylko tłem dla liderki rankingu - Dinary Safiny (23 l.). Kuzniecowa miała jednak zupełnie inne plany. Wygrała w dwóch krótkich setach 6:4, 6:2, za co zarobiła ponad milion euro!
Dla Swiety to drugi wielkoszlemowy triumf w karierze. W 2004 roku wygrała US Open. Od tego czasu nie była w stanie wygrać żadnego z najważniejszych turniejów.
- Widocznie Bóg tak chciał - mówiła wzruszona po łatwym zwycięstwie nad Dinarą Safiną, która grała w trzecim finale Wielkiego Szlema i po raz trzeci przegrała. - Wciąż do mnie nie dociera to, że wygrałam.
Pokonana przez Kuzniecową Safina po raz kolejny nie wykorzystała szansy na wygranie swojego pierwszego turnieju wielkoszlemowego. W Paryżu wręcz zmiatała rywalki z kortu... aż do finału, gdzie była tylko tłem dla niżej notowanej Swiety.
- Nie wytrzymałam presji, przegrałam sama ze sobą - mówiła załamana na konferencji prasowej. - Nic mi nie wychodziło tak, jak powinno. A serwis, który miał być moim atutem? Sami widzieliście...
Rzeczywiście. Główna broń Safiny zawiodła totalnie, mecz zakończył się jej podwójnym błędem serwisowym, siódmym w meczu.
Jedno z miejsc na trybunach zajmowała Agnieszka Radwańska (20 l.). Isia w 4. rundzie turnieju grała z Kuzniecową. Pierwszą partię przegrała minimalnie 4:6, choć mogła i powinna ją wygrać. W drugim secie zdemolowała Rosjankę 6:1, ale w trzecim uległa jej w takim samym stosunku.
- Mogłam ją pokonać, co do tego nie mam żadnych wątpliwości - mówi "Super Expressowi" Agnieszka. - Czy to znaczy, że mogłam wygrać cały turniej, skoro ona tego dokonała? Nie wiem, może...