To było dla niego spore przeżycie. - Ostatni raz śpiewałem ze 20 lat temu - mówi Nordgaard. - W szkole średniej byłem nawet w chórze, ale do zawodowstwa mi bardzo daleko. Nic dziwnego, że trochę się denerwowałem przed nagraniem, a niektóre wersy musiałem powtarzać po kilkanaście razy.
Nie jest specjalnie zachwycony barwą swojego głosu, ale wierzy w magię elektroniki.
- W studiu powiedzieli mi, że z nagranym głosem można zrobić wszystko i, szczerze mówiąc, bardzo na to liczę, bo wyższych dźwięków po prostu nie umiałem złapać - śmieje się Jeff. - Nie wiem, jak to będzie brzmiało. Pewnie nie idealnie, ale przynajmniej ludzie będą się mieli z czego pośmiać.