Do podstawowego składu wrócił gwiazdor ekipy z Florydy Dwight Howard, więc Polak znowu zajął miejsce na ławce. Jednak trener Stan van Gundy nie wahał się już ani chwili i wystawiał go w miejsce lidera Orlando, kiedy tylko wymagała tego sytuacja na parkiecie.
Gortat grał przez 15 min, zaliczając 2 pkt i 4 zbiórki. - Może nie jestem w stu procentach taki jak Dwight, ale idzie mi nie najgorzej - śmieje się Gortat, który wciąż podkreśla, jak wielką pracę wykonuje codziennie na treningach z asystentem trenera Brendanem Malone'em. - Chcę być pierwszy w sali treningowej i ostatni schodzić z parkietu - zapowiada polski środkowy.
- Potrzebujemy energii od zawodników z ławki rezerwowych, a Marcin jest jednym z graczy, który ją zapewniają - tłumaczy van Gundy. - Jestem przygotowany mentalnie i fizycznie - przekonuje Gortat. - Bo częstsza gra, nie mówiąc o wychodzeniu w pierwszym składzie, to dla mnie zupełnie nowy świat.
Dzisiaj w Orlando czeka go kolejne wyzwanie, mecz z jedną z zaledwie trzech drużyn NBA mających lepszy bilans od Magic - tegorocznymi finalistami ligi, Los Angeles Lakers.