Gortat zgasił Kobe Bryanta

2008-12-22 6:30

Nie ma siły na koszykarzy Orlando Magic. Zespół Marcina Gortata (24 l.) ograł 106:103 kolejną wielką firmę - Los Angeles Lakers - i pokazał, że jego aspiracje w tym sezonie sięgają naprawdę wysoko. Nasz człowiek w NBA znowu odegrał ważną rolę.

Nic nie dało aż 41 pkt gwiazdora Kalifornijczyków Kobe Bryanta. Chociaż wirtuoz finalistów poprzedniego sezonu trafiał w Orlando jak natchniony, w decydującym momencie zawiódł. Osaczony przez defensywę Magic tuż przed syreną oddał niecelny rzut z 10 metrów i nie doszło do dogrywki.

Nas cieszy przede wszystkim dobra postawa Gortata, który od ponad tygodnia regularnie dostaje szansę i znakomicie ją wykorzystuje. Polski koszykarz już w połowie pierwszej kwarty zameldował się na parkiecie, bo dwa faule szybko zarobił pierwszy środkowy z Florydy, Dwight Howard.

Marcin natychmiast dał odczuć rywalom, że strefa podkoszowa to jego terytorium. Najpierw na blok Polaka nadział się sam Bryant, a potem drugi lider Lakers, Hiszpan Pau Gasol. Gortat spędził na parkiecie niespełna 9 minut (2 pkt, 2 zbiórki, 3 bloki), ale praktycznie nie popełniał błędów w obronie. W jednej z akcji wymusił przewinienie w ataku na Lamarze Odomie.

W końcówce na boisko wrócił Howard, który przezwyciężył słabą skuteczność Orlando w rzutach wolnych. Właśnie w ten sposób zdobywał najważniejsze punkty, dopełniając formalności.

Howard zdradził sekret, dzięki któremu w ostatnich minutach trafił 5 osobistych. - Nie chciałem w czasie rzucania myśleć o kiepskich statystykach, więc podśpiewywałem sobie pod nosem piosenkę Beyonce - wyjawił.

Najnowsze