Koszykarze San Antonio Spurs przegrali kolejno: 100:143 z Toronto (10 min i 2 pkt Jeremy'ego Sochana), 106:113 z LA Clippers (22 min i 6 pkt), 101:126 z Denver (24 min i 5 pkt) i ponownie z Denver, tym razem w swojej hali – 109:115 (28 min i 2 pkt). Sochan rozegrał 9 meczów w tym sezonie i notuje całkiem dobre średnie jak na debiutanta: blisko 22 minut na parkiecie w każdym meczu, do tego prawie 7 pkt, 3,6 zbiórek i 1,7 asyst. Jednak po dobrym otwarciu przyszły trudniejsze dni. W każdym z czterech przegranych meczów z rzędu polski skrzydłowy miał jednocyfrowy dorobek punktowy.
I choć nie za siłę ataku jest ceniony w NBA, to jednak w poprzednich starciach zdarzyły mu się trzykrotnie z kolei dwucyfrowe zdobycze. Oddaje teraz mało rzutów, nie jest oczywiście pierwszą opcją ofensywną, niemniej na pewno chciałby dawać mocniejszy impuls również pod atakowaną tablicą.
To nie jest jednak główna bolączka Spurs, bo Sochan generalnie nie zawodzi, jest dobrze oceniany w Teksasie za energię i wszechstronność wnoszone do gry San Antonio. W czym więc problem? Po ostatniej przegranej z Denver pojawiły się głosy, że zespół nie walczy do końca, odpuszcza, kiedy przeciwnik naciera. Między innymi stąd tak wysokie porażki w niektórych starciach, na czele z 43-punktowym pogromem z rąk Toronto Raptors.
Skandal w klubie Sochana. Koszykarz wyleciał za wybryk natury seksualnej, szokujący zarzut
– Taka gra jest zupełnie nie w naszym stylu, nie mamy prawa oddawać tak pola i spuszczać głów – przyznał austriacki środkowy Spurs Jakob Poeltl. Na szczęście, pojawiło się światełko w tunelu mimo porażki z Nuggets. W czwartej kwarcie Sochan i spółka walczyli, nawet przez chwilę prowadzili, 4 minuty przed końcem. Ostatecznie rywal zdobył „tylko” 6 pkt więcej, a przecież jeszcze 48 godzin wcześniej w swojej hali gracze Denver rozbili San Antonio 25 punktami. Biorąc pod uwagę, że Spurs popełnili 24 straty, z których przeciwnik zdobył 35 pkt, i tak nie było najgorzej.