W tym sezonie NBA LeBron James jeszcze nie zaliczył większej liczby punktów w meczu. Ostatnio musiał przymusowo odpocząć po przepychance, jaką miał z Isaiahem Stewartem i jak widać pauza przydała się „Królowi” Jamesowi. Tyle tylko, że po meczu Pacers – Lakers mówiono głównie o czymś zupełnie innym. Gdy trwała dogrywka, zdenerwowany LeBron w pewnym momencie zawołał sędziego Rodneya Motta i wskazał kobietę i mężczyznę siedzących na miejscach przy parkiecie. James zażądał, by opuścili halę. Sędziowie podeszli do pary fanów i wyprosili ich. Wyrzucany z obiektu mężczyzna wykonał w tym momencie gest podniesienia rąk do góry.
Twarde Pierniki - Anwil: Doskonała reklama Energa Basket Ligi. "Potrzebujemy tego częściej"
Po meczu James nie chciał szerzej tłumaczyć tego, co nastąpiło. Jedynie wyjaśnił, że wyproszona z areny dwójka zachowywała się niestosownie i wykonywała obsceniczne gesty, przy okazji wykrzykując nieprzyjazne epitety. „Kiedy zdarzają się obsceniczne gesty i język, nie można tego tolerować” - powiedział James. „Jest różnica między kibicowaniem swojemu zespołowi i niechęcią, by druga drużyna wygrała a rzeczami, których nigdy nie powiedziałbym fanom, a oni nie powinni mówić mnie”.
Marcin Gortat może wystąpić w FAME MMA. Mogłaby go przekonać fura kasy. Wiemy, ile by chciał
Polki zmiotły Albanię z parkietu!
W internecie zawrzało, a fani i komentatorzy podzielili się w ocenie działań LeBrona. Ci, którym się zdecydowanie nie spodobały, promowali na Twitterze określenie „LeSnitch”, przekręcając imię koszykarza tak, by oznaczało – w tłumaczeniu na polski – „LeKapuś”. Inni starali się zrozumieć zawodnika Lakers wskazując, że być może rzeczywiście kibice przekroczyli granicę przyzwoitości.