W starciu z Pheonix problemy były tylko do początku czwartej kwarty. Suns prowadzili, ale w ostatnich dwunastu minutach obudził się niewiarygodny Curry, który rzucił piętnaście "oczek" i zakończył mecz... w swoim stylu. Z 35 punktami na koncie, 6 asystami oraz 3 zbiórkami. Czyli tak jak Michael Jordan popisywał się w sezonie 1995/1996, w momencie, gdy był dotychczasowy rekord ligi.
Marit Bjoergen wróciła na trasę po porodzie! 42 kilometry w 2 godziny! [WIDEO I ZDJĘCIA]
72 zwycięstwa, 10 porażek. To bilans ówczasnych "Byków". Golden State ma na razie 59 triumfów i porażek zaledwie 6. Do końca sezonu pewien margines błędu jeszcze pozostał, ale w kolejne klęski graczy Kerra trudno wierzyć. W nocy z soboty na niedzielę machnęli akurat 48. kolejny triumf we własnej hali, czyli, w większym skrócie, w tym sezonie jeszcze w Oracle Arena nie odnieśli porażki. Podobnym wyczynem moga się też zresztą pochwalić koszykarze San Antonio Spurs, dla których wygrana z Oklahoma City Thunder była 41. zwycięstwem z rzędu u siebie. Bez porażki pozostają zatem od... marca 2015 roku. 12 miesięcy.
Co ciekawe, zapowiada nam się też niewiarygodna wręcz walka w finale konferencji zachodniej. Właśnie pomiędzy Warriors i Spurs. Ci drudzy, choć o ich wyczynach zdecydowanie ciszej, depczą po piętach Curry'emu i spółce. 56 meczów i 10 porażek w sezonie zasadniczym to jeszcze rok temu byłby wyczyn wręcz fenomenalny.
Tyle że rok temu jeszcze całe Stany Zjednoczone nie podejrzewały, że na parkietach ligi NBA biega nowe wcielenie Michaela Jordana.