- Jego kontrakt wygaśnie z końcem przyszłego roku. Nie rozmawialiśmy o przyszłości. Wątpię, byśmy kiedykolwiek mieli - oznajmił Kupchak w rozmowie z dziennikarzami radia SiriusXM.
Houston Rockets w finale konferencji zachodniej! Pierwszy raz od 1997 roku!
Byłaby to ogromna strata dla zawodowej ligi koszykarskiej w USA. Bryant to ikona. Symbol. Pięciokrotny (2000, 2001, 2002, 2009, 2010) mistrz. Trzeci - po Karimie Abdul-Jabbarze oraz Karlu Malone - strzelec w historii ligi. Dwukrotny król strzelców. Autor 81. punktów w starciu z Toronto Raptors. Członek legendarnych Lakersów z początku XXI wieku, naturalnych następców - nawet trener, Phil Jackson, był ten sam - Chicago Bulls Michaela Jordana. Wreszcie dwukrotny złoty medalista olimpijski. Legenda.
Tyle że sam Bryant ma chyba coraz mniejszą ochotę do gry. Do treningów. Obecny sezon zakończył szybko. W styczniu wyeliminowała go kontuzja stawu barkowego. Lakersi zaliczyli najgorszy bilans w historii, a za winowajcę uznano właśnie największą gwiazdę. Ponoć Amerykanin za dużo zarabia, za mało podaje, a jego filozofia gry - opierająca się na indywidualnych popisach - nijak się ma do obecnej koszykówki.
Wciąż jego nazwisko jednak elektryzuje. Problem też w tym, że odstrasza. Jest zwyczajnie za drogi. I na jego usługi stać tylko absurdalnie bogatych Lakersów. A ci też tracą cierpliwość do idola publiczności. Jego pensja blokuje bowiem możliwość przeprowadzenia - koniecznej - kadrowej rewolucji.
Wyobrażacie sobie NBA bez Kobe Bryanta?
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail