Natalia Kaczmarek i Iga Baumgart-Witan

i

Autor: Paweł Skraba W sztafecie mieszanej 4x400 m wystąpiły w Eugene: w eliminacjach Iga Baumgart-Witan (tutaj z przodu), a w finale Natalia Kaczmarek (z tyłu)

Koleżanki za sztafety 4x400 m: - Zburzona została idea zespołu [WIDEO]

2022-07-16 13:48

Nieobecność Anny Kiełbasińskiej w sztafecie mieszanej 4x400 m źle przyjęta została przez jej koleżanki i kolegów. Zarzucili jej, że nie poczuła się członkinią zespołu.

Natalia Kaczmarek:

- Starałam się od tego odciąć, ale chyba się to nie udało. Dzień wcześniej spadła na nas wiadomość, że mamy biegać dwa razy dziennie. Nie wiedzieliśmy, że można wymienić tylko jedną osobę w składzie. Zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. To było pierwsze uderzenie. A potem jeszcze uderzyła w nas Ania, która powiedziała, że z nami nie pobiegnie. Ja tego nie rozumiem. Przecież jesteśmy zespołem. Każde z nas podjęło walkę, a ona tego nie zrobiła. Każde z nas mogłoby powiedzieć to samo, co ona, a nie zrobiliśmy tego. Tym bardziej nie rozumiem jej oświadczenia, gdzie mówi, że wiedziała o tym wcześniej [że można wymienić tylko jednego zawodnika między eliminacjami a finałem]. Nie rozumiem tego, że przed nami to ukrywała. My o tym nie wiedzieliśmy, o czym ona doskonale wie. Nie wiem, jaki miała cel, żeby przed nami to ukrywać. Może chciała pomóc komuś innemu. Albo nie mówi prawdy. Nie jest to dla mnie zrozumiałe i nie akceptuję tego.

- Plan był jasny, kiedy trenerzy dowiedzieli się, że można wymienić tylko jedną osobę. Był optymalny – według nich i według nas. Niestety, Ania się nie zgodziła i w tym momencie plan runął. Trenerzy musieli wszystko pozmieniać i dopiero w czwartek około dwudziestej pierwszej dowiedzieliśmy, kto ma biegać na danej zmianie.

Ania w nas uderzyła, być może chciała pomóc komuś innemu. Jesteśmy rozczarowane

Justyna Święty-Ersetić:

- Całe to zamieszanie nam nie pomogło. Staraliśmy się o tym zapomnieć i odłożyć całą tę sprawę na później, bo nie jest to czas ani miejsce, by wdawać się w niepotrzebne dyskusje. Staraliśmy się zrobić swoje i myślę, że pomimo przeszkód pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, że potrafimy się zjednoczyć i walczyć. Cała sytuacja nie wpłynęła pozytywnie zarówno pod kątem sztafety mieszanej jak i relacji w żeńskiej sztafecie. Zawsze trzeba patrzeć na dobro drużyny. Walczymy jako sztafeta, a tutaj zaburzona została idea teamu, zespołu, tego, że należy się wspierać.

- Ja w tej sztafecie jestem już od wielu, wielu lat i po raz pierwszy zdarza się taka dziwna sytuacja, nie do końca zrozumiała dla nas i chyba dla wielu ludzi. Pod ostrzałem znalazł się mój trener [Aleksander Matusiński] i my jako zawodniczki, a uważam, ze prawda nie jest taka, jaka podana została w oświadczeniu [Anny]. I należy to w tym momencie powiedzieć, bo wszyscy znają wersję jednej osoby, a nie do końca wiedzą, jak wygląda to z naszej perspektywy. Ania dostała szansę biegania. Zrezygnowała. A zatem nie jest tak, że trener jej nie wystawił albo że my jej nie chcieliśmy. Ania ma drugi czas w tym sezonie w kraju i to ona powinna biegać w finale. Od początku tak było uzgadniane, a ja miałam wesprzeć zespół w eliminacjach. Niestety, Ania powiedziała, że nie biega. Był to jej wybór. Dlatego my próbowaliśmy całą drużyną ratować sytuację.

Konflikt w kadrze lekkoatletów. Justyna Święty-Ersetic zabiera głos

Sytuacja Anny Kiełbasińskiej, która odmówiła dwukrotnego biegania w sztafecie mieszanej w Eugene, budzi dalekie skojarzenia z przypadkiem białoruskiej sprinterki Krysciny Cimanouskiej w ubiegłorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio. Specjalistka krótkiego sprintu (100 i 200 m) miała być wystawiona w sztafecie 4x400 m, wbrew wcześniejszym ustaleniom. Gdy odmówiła, z Mińska przyszło polecenie, aby niezwłocznie wróciła do kraju. Znalazła się jednak w Polsce otrzymawszy tzw. wizę humanitarną. Nadal mieszka w Warszawie i ubiega się o polskie obywatelstwo.

Natomiast Kiełbasińskiej do niczego w Eugene nie zmuszano. Przynajmniej na razie.

Najnowsze