Szwed pierwszy raz rekord świata pobił w lutym 2020 r. i od tamtej pory nie ma na niego mocnych. Mondo został dominatorem tej niezwykle trudnej technicznie konkurencji lekkoatletycznej i zostawił rywal daleko w tyle. Nikt nie jest w stanie nawet zbliżyć się do wyników Duplantisa, a ten skacze jak gdyby fruwanie nad tyczką na fenomenalnych wysokościach było czymś najłatwiejszym i najzwyklejszym na świecie. Zaledwie kilka dni po ustanowieniu swojego dwunastego rekordu świata, Armand Duplantis już wyznacza sobie kolejne, niemal niewyobrażalne cele. Szwedzki fenomen skoku o tyczce otwarcie mówi o ataku na... 6,40 m! jednocześnie zdradzając sekrety swojego treningu, imponujące zarobki i... nową pasję, która zaskoczyła fanów na całym świecie.
18-letnia Anastazja Kuś zachwyca szybkością i urodą. Olimpijka spełnia się jako modelka!
"Mondo" Duplantis nie przestaje zadziwiać. Już mówi o kolejnych granicach, które do niedawna wydawały się należeć do sfery science fiction. Szwedzka gwiazda lekkoatletyki zadeklarowała, że pokonanie poprzeczki zawieszonej na 6,40 m jest w sferze możliwości.
Nie żyje triathlonistka Maja Dębska. Brat walczył o jej życie! „Jeszcze przez chwilę oddychała”
Zawsze wierzyłem, że jestem w stanie skakać coraz wyżej i pokazałem, że jestem już bardzo, bardzo blisko 6.30 m. Chcę dalej przesuwać tę granicę i osiągnąć 6.30 m tak szybko, jak to tylko możliwe. Chciałbym dojść do 6.40 m. To byłaby kolejna szalona bariera, ale czuję, że jest to dla mnie realne – mówił Duplantis dziennikarzom przed mityngiem w Ostrawie.
Tym samym rozpalił wyobraźnię kibiców, a niejako „przy okazji” dwukrotny mistrz olimpijski wygrał zawody w Ostrawie z wynikiem 6,13 m – jak na niego to ledwie przeciętny, chociaż niedostępny dla rywali. W tych zawodach oczywiście próbował o centymetr poprawić RŚ, jednak kolejny rekord wymknął mu się z rąk – trzy próby na 6,29 m okazały się nieudane.
Piękna polska lekkoatletka prosto z serca o hejcie w internecie. 17-latka już pracuje z psychologiem
Duplantis rywalizuje sam ze sobą
To jednak w żaden sposób nie zniechęca 25-latka. Od kiedy w 2020 roku po raz pierwszy pobił rekord legendarnego Renauda Lavillenie, Duplantis rywalizuje już tylko sam ze sobą, dokładając do historii centymetr po centymetrze. Wydawać by się mogło, że poprawa wyniku o jeden centymetr na tym poziomie to kosmetyka. Nic bardziej mylnego. Duplantis w jednym z wywiadów dla "Men's Health" podkreślił, jak gigantycznym wyzwaniem jest każdy, nawet najmniejszy progres.
Jest tak wiele rzeczy, które muszę poprawić, aby skoczyć o jeden centymetr wyżej. Wydaje się, że to niewiele, ale suma tych drobnych elementów składa się na coś wielkiego. To marginalna różnica, ale jej wpływ jest niewyobrażalnie wielki. Nawet jeśli to tylko centymetr, w pewnym momencie dochodzisz do ściany i wszystko staje się nagle o wiele trudniejsze – tłumaczył.
Kluczem do sukcesu jest morderczy reżim treningowy, który Duplantis realizuje pod okiem swojego ojca i trenera. Trenuje sześć dni w tygodniu, aby utrzymać ciało w szczytowej formie. Co zaskakujące, same skoki o tyczce wykonuje tylko raz lub dwa razy w tygodniu. Na czym więc skupia się mistrz? Na sprintach. – Przede wszystkim trenuję jak sprinter. Wykonuję mnóstwo treningów sprinterskich, do tego dochodzi trochę podnoszenia ciężarów, ale są to głównie bardzo szybkie i eksplozywne ćwiczenia. Zasadniczo chodzi o to, by stać się jeszcze szybszym.
Armand Duplantis znów fruwa pod niebo. Odkuł się i odskoczył rywalowi z USA
Ciężka praca opłaciła się nie tylko w księgach rekordów, ale i na koncie bankowym. Według magazynu "Forbes", Duplantis za każdy nowy rekord świata inkasuje premię w wysokości 100 000 dolarów (365 tys zł). Oznacza to, że tylko z tytułu bicia rekordów przez ostatnie pięć lat zarobił ponad milion euro.
Lekkoatleta nie stawia jednak wszystkiego na jedną kartę. Na początku tego roku zaskoczył fanów, wydając swój debiutancki singiel "Bop", a w zeszłym tygodniu wypuścił kolejny utwór. – Nowa piosenka nosi tytuł '4L', co oznacza 'For Life' (Na całe życie). Do tej pory wydałem tylko jeden kawałek, ale przez ostatnie kilka lat stworzyłem mnóstwo muzyki, więc to będzie świetna zabawa – zapowiedział.
Pytanie, które zadają sobie dziś wszyscy fani, nie brzmi "czy", ale "kiedy" Duplantis ustanowi kolejny rekord. Wiadomo, że opuści Drużynowe Mistrzostwa Europy w Madrycie, ale jego nazwisko już widnieje na liście szwedzkiej kadry na mistrzostwa Świata w Tokio, które odbędą się we wrześniu 2025.