Lepiej zacząć się ten półfinał dla Anglików nie mógł. Sędzia Cuneyt Cakir uznał, że Luka Modrić sfaulował Dele Allego i użył gwizdka. Piłkę 22 metry od bramki Chorwatów ustawił Kieran Trippier. W 5. minucie wahadłowy wziął rozbieg i posłał idealnie skrojony strzał ponad murem, ustawionym przez Daniela Subasicia.
Synowie Albionu prowadzili 1:0.
Taki początek ukonstytuował stan psychiczny obu zespołów. Reprezentacja Anglii dominowała, rozstawiając rywali po kątach. Wyspiarze byli szybsi, bardziej zdecydowani, a w stykowych sytuacjach sprzyjało im szczęście. Chorwaci wyglądali na całkowicie zagubionych. Ślizgali się, podawali niecelnie, dokonywali złych wyborów. Chwilę zajęło im wyjście z letargu. Siłą napędową drużyny z Bałkanów był Ante Rebić, który dwoił się i troił, ale otrzymywał nikłe wsparcie od Mario Mandzukicia i Ivana Perisicia. Przed przerwą do remisu doprowadzić mógł Ivan Rakitić, ale nie wykorzystał on błędu angielskiej defensywy, bo za długo zwlekał ze strzałem.
Anglicy z kolei byli pod bramką Subasicia piekielnie groźni. Jesse Lingard fatalnie pomylił się przy strzale z linii pola karnego, a najlepszą sytuację bramkową zmarnował niezawodny dotąd Harry Kane. Kapitan Synów Albionu przegrał rywalizację jeden na jeden z chorwackim bramkarzem, a przy dobitce na pustą bramkę z ostrego kąta trafił w słupek.
Chorwacja wyszła z szatni zmotywowana i wyglądała na murawie o niebo lepiej. Długo nie mogła jednak znaleźć recepty na dobrze zorganizowaną defensywę Anglików. Synowie Albionu wykreowali sytuację na podwyższenie wyniku, lecz jej nie wykorzystali. W 68. minucie tamta akcja się zemściła. Sime Vrsaljko dośrodkował w pole karne, a Kyle'a Walkera uprzedził Ivan Perisić i mieliśmy 1:1.
To trafienie tchnęło w Chorwatów nowe życie, a kompletnie zatrzymało dobrze funkcjonującą Anglię. Podopieczni Zlatko Dalicia mieli kilka wybornych szans, by zakończyć rywalizację pomyślnie, ale nie wykorzystali świetnych okazji bramkowych. Perisić obił słupek, Rebić trafił prosto w Pickforda. Piłkarze Garetha Southgate'a przeżywali trudne chwile, a kiedy źle interweniował ich bramkarz, a piłka spadła pod nogami Perisicia, Synowie Albionu wstrzymali oddech, wypuszczając powietrze dopiero wtedy, gdy zobaczyli piłkę wędrującą ponad bramką.
W dogrywce sytuacje stwarzały obie strony. Próbę sił rozpoczęli Anglicy od główki Johna Stonesa. Na drodze stanął Vrsaljko, który wybił piłkę niemal z linii bramkowej. W doliczonym czasie pierwszej części z bliska uderzył Mario Mandzukić, ale raz jeszcze świetnie zachował się Jordan Pickford.
Tyle że napastnik Chorwacji poprawił się w 109. minucie. Wykorzystał strącenie piłki przez Perisicia i gapiostwo obrońców. Dopadł do piłki i kapitalnym strzałem w długi róg pokonał angielskiego bramkarza. Dał w ten sposób swojej drużynie gola na wagę finału. Chorwaci byli o krok od mundialowego raju i robili wszystko, by przekroczyć jego bramy. Nie pozwalali rywalom już na nic konkretnego w ofensywie.
Przysłowie mówi, że do trzech razy sztuka. Zgodnie z nim Chorwaci swoją trzecią dogrywkę w Rosji rozstrzygnęli zanim doszło do serii jedenastek i w niedzielę zagrają o złoto z reprezezentacją Francji. Anglikom pozostanie mecz o brąz w sobotę z Belgią. It isn't coming home.