Luis Enrique zasłynął przede wszystkim jako trener Barcelony, z którą w sezonie 2014/2015 wywalczył nawet potrójną koronę (liga, puchar i Liga Mistrzów). Po rozgrywkach 2016/2017 zdecydował się jednak opuścić Camp Nou i do tej pory pozostawał na bezrobociu.
Na brak zainteresowania nie mógł narzekać, bo ostatnio mówiło się, że chętnie zatrudniłyby go Arsenal czy Chelsea. On jednak nie zdecydował się na podjęcie pracy w żadnym z klubów i wygląda na to, że dobrze na tym wyszedł. Bo po mundialu w Rosji zgłosiła się po niego hiszpańska federacja.
Przypomnijmy, że tuż przed rozpoczęciem MŚ 2018 zwolniony z funkcji selekcjonera został Julen Lopetegui. Było to związane z ogłoszeniem przez niego podpisania kontraktu z Realem Madryt. Na czas turnieju zastąpił go Fernando Hierro, ale pod jego wodzą "La Roja" odpadła już w 1/8 finału przegrywając z Rosją. To spowodowało, że były znakomity piłkarz postanowił sam zrezygnować ze stanowiska.
Poszukiwania nie trwały długo. Nowym trenerem reprezentacji Hiszpanii został właśnie Enrique, który podpisał kontrakt na dwa lata. Czy to dobry wybór federacji? Z jednej strony pracując w Barcelonie Asturyjczyk potwierdził, że dużo bardziej, niż popularną "tiki-takę", ceni bezpośredni futbol, co dla drużyny narodowej byłoby potrzebną odmianą. Z drugiej strony dał się też poznać jako człowiek, który nie żyje najlepiej z mediami, a nawet niektórymi piłkarzami. Czas więc pokaże, czy 48-latek odnajdzie się w nowej roli.
WYNIKI NA ŻYWO - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin