To meczycho oglądało się z przyjemnością. Fantazja i polot wygrały z taktyką i strategią. Boiskowy firmament był pełen gwiazd, a każda z nich świeciła swoim blaskiem. Począwszy od fenomenalnego między słupkami Thibaulta Courtoisa, przez ciężko harującego w środku pola Marouanne'a Fellainiego, aż po wirtuozów pokroju Neymara, Philippe Coutinho, Edena Hazarda, czy Kevina De Bruyne. Nie brakowało też bohaterów tragicznych. Wymienić można chociażby Fernandinho, który pokonał własnego bramkarza, czy Milorada Mazicia, który powinien chyba podyktować rzut karny za faul na Gabrielu Jesusie.
Brazylia przegrała i odpadła z mistrzostw świata, ale trudno uznać, że była jednoznacznie gorsza od reprezentacji Belgii. W pierwszej połowie miała kilka sytuacji, ale zbyt nonszalancko grała w defensywie, za co skarcili ją podopieczni Roberto Martineza. Po przerwie mieliśmy do czynienia z oblężeniem belgijskiego pola karnego. Kiedy Canarinhos już doprowadzili do stanu 1:2, mogli, a nawet powinni pójść za ciosem. Marnowali jednak sytuację za sytuacją.
Bohaterem narodowym Belgii nie został strzelec drugiego gola, Kevin De Bruyne. Nie otrzymał takiego miana ciężko pracujący dla drużyny Eden Hazard. To wyróżnienie powędrowało w złote ręce Thibaulta Courtoisa, który przez całe spotkanie bronił kapitalnie, a w 94. minucie gry popisał się genialną paradą i pozbawił Brazylii bramki wagę dogrywki.
Zachęcamy do obejrzenia skrótu meczu.