VALENCIA - FC BARCELONA 1:1
Bramki: Rodrigo Moreno 60 - Jordi Alba 82
Żółte kartki: Geoffrey Kondogbia, Gabriel Paulista, Rodrigo Moreno, Andreas Pereira
Valencia: Neto - Montoya, Paulista, Garay (86. Vezo), Gaya - Soler (89. Mina), Parejo, Kondogbia, Guedes - Zaza, Rodrigo
Barcelona: Ter Stegen - Semedo (80. Vidal), Umtiti, Vermaelen, Alba - Rakitić (68. Deulofeu), Iniesta (72. D. Suarez), Busquets, Paulinho - Messi, L. Suarez
Mecz Valencia - FC Barcelona na Estadio Mestalla był nie tylko klasykiem La Liga, ale też prawdziwym hitem tego sezonu, a właściwie meczem na szczycie. Bo wicelider na swoim stadionie podejmował lidera. Obie drużyny w tym sezonie nie miały też ani jednej porażki, stąd też rywalizacja "Nietoperzy" z "Dumą Katalonii" zapowiadała się wręcz elektryzująco.
Ale pierwsza połowa była przede wszystkim taktyczną batalią dwóch znakomitych strategów, czyli trenerów jednych i drugich - Marcelino i Ernesto Valverde. Bo pod tym kątem był to mecz naprawdę na najwyższym poziomie. Ale w związku z tym niestety kibice nie mogli oglądać zbyt wielu akcji ofensywnych i sytuacji podbramkowych. Barcelona i Valencia prześcigały się we wzajemnym neutralizowaniu poczynań w ataku, dlatego też gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Ale im dłużej ten mecz trwał, tym coraz mocniej zarysowywała się przewaga gości.
"Barca" momentami miażdżyła gospodarzy zamykając ich na połowie boiska. Ci nie potrafili wyprowadzić ani jednej groźniejszej kontry, a długo wydawało się też, że nie mają żadnych argumentów, by w ogóle zagrozić bramce Marca-Andre ter Stegena. I wreszcie gościom udało się potwierdzić dominację. Po strzale z dystansu Leo Messiego fatalnie interweniował Neto. Piłka prześlizgnęła się między jego nogami i o dobre kilkanaście centymetrów minęła linię bramkową. Sęk w tym, że sędzia tego nie zauważył. I była to jedna z najbardziej absurdalnych sytuacji, jakie widzieliśmy. Piłkarze Barcelony zaczęli cieszyć się z gola, którego arbiter nie uznał, a "Nietoperze" ruszyły z kontrą. I były blisko trafienia po strzale Simone Zazy!
Ostatecznie do przerwy gole nie padły - a raczej padł jeden, ale niedostrzeżony przez arbitra - i obie drużyny musiały się koncentrować na drugiej połowie. Choć w przypadku zawodników Barcelony było to niezwykle trudne. W drodze do szatni mieli uzasadnione pretensje do sędziego, ale nic dziwnego. W końcu zostali bezczelnie okradzeni z prawidłowej bramki.
Wydawało się, że po zmianie stron obraz gry raczej się nie zmieni. Spodziewaliśmy się raczej dalszej dominacji Barcelony, tymczasem to gospodarze jakby zjedli wiadro witamin, bo ruszyli na rywali z niebywałą pasją. Grali tak, jakby ten mecz miał zadecydować o ich mistrzostwie. Co opłaciło się kwadrans po wznowieniu gry. Valencia rozegrała kapitalną akcję, Jose Gaya ze skrzydła zagrał przed bramkę do Rodrigo Moreno, a ten z bliska wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.
Zdobyty gol dodał gospodarzom skrzydeł, bo chcieli szybko dobić Barcelonę. Ale podopieczni Valverde szybko uspokoili sytuację i spróbowali sami odpowiedzieć. Bardzo aktywny był Leo Messi, który cofał się głęboko po piłkę i szukał prostopadłymi podaniami kolegów. Głównie Luisa Suareza, ale ten był notorycznie łapany na spalonym. Dlatego też Argentyńczyk w końcu postanowił zagrać do innego z zawodników "Barcy". Za cel obrał Jordiego Albę i od razu zakończyło się to golem. Po kapitalnej, miękkiej wrzutce za linię obrony boczny obrońca gości uderzył z powietrza nie do obrony dając swojej drużynie remis.
Żadnej ze stron nie było już stać na kolejne trafienia i trzeba szczerze przyznać, że obie mogą się czuć niezadowolone. Barcelona, bo została w skandaliczny sposób oszukana przez sędziów i okradziona z prawidłowo zdobytego gola. A Valencia, bo w drugiej połowie była lepsza od przeciwnika, ale nie potrafiła tego potwierdzić. Dlatego też na szczycie tabeli mamy statu quo, z którego najbardziej cieszą się dwie drużyny z Madrytu - Atletico i Real - które po tej kolejce i swoich zwycięstwach o dwa punkty zmniejszyły stratę do drugich "Nietoperzy" i prowadzącej w tabeli "Barcy".