Sławomir Szmal przez lata występów na najważniejszych światowych parkietach zasłynął niesamowitą dyspozycją. Popisywał się nią zarówno w barwach klubów, jak i w reprezentacji Polski. "Kasa" stanowił jeden z najważniejszych punktów legendarnej drużyny Bogdana Wenty, która doskonale radziła sobie na największych światowych turniejach. Bez niego z pewnością nie byłoby także zwycięstwa VIVE Kielce w Lidze Mistrzów, do którego doszło w 2016 roku.
Dawid Kubacki zostanie OJCEM! Chodzi do specjalnej szkoły, zdradził PŁEĆ i TERMIN!
Rozmawiając z "TVP Sport", Szmal powrócił wspomnieniami do czasów swojej kariery zawodniczej. Jak się okazało, przydarzyła mu się bardzo niebezpieczna przygoda poza parkietem. - Raz oblałem panią kawą, też w pociągu. Postawiła na stoliku, a ja akurat zrobiłem interwencję i kopnąłem w stolik. To był efekt typowego zmęczenia. Objawem takiego zmęczenia było też zaśnięcie w Niemczech na autostradzie. O siedemnastej. Potem chłopcy w autobusie śmiali się ze mnie. Spowodowałem oczywiście wypadek. To też zabawna historia jest, bo wracałem akurat po zakończeniu kontraktu w Lubece. Jechałem szukać mieszkania po transferze do Rhein-Neckar Loewen - zaczął "Kasa".
I zdradził: - Na pożegnanie dostałem od kibiców pełen kosz różnych gatunków piwa, który jechał w bagażniku. W wyniku wypadku wszystko się roztrzaskało i w samochodzie śmierdziało strasznie. Byłem w takim szoku, że nie mogłem znaleźć telefonu, który trzymałem w ręku. Przyjechała policja. Nawet nie dostałem mandatu, choć zasnąłem za kierownicą. Był korek, więc przywaliłem w samochód przede mną. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale moje auto poszło do kasacji.