"Super Express": - Jest pani zadowolona z okresu przygotowawczego?
Rogowska: - Jak najbardziej, już nie mogę się doczekać pierwszych startów. 25 stycznia skaczę w Dreźnie, później w Moskwie (3.02) i Doniecku (9.02), a następnie Pedro's Cup w Bydgoszczy i mistrzostwa kraju w Spale. Ukoronowaniem sezonu halowego będą mistrzostwa Europy w Goeteborgu (na początku marca), na których będę bronić złotego medalu.
- Dużo było zmian w planie treningowym?
- Główny nacisk położyliśmy na technikę. Skok o tyczce to konkurencja techniczna i poprawienie każdego elementu od razu przekłada się na dodatkowe centymetry podczas konkursów. Mam nadzieję, że będzie to widać już w lutym.
- Jakich skoków możemy się spodziewać?
- Zbliżonych do rekordu życiowego. Myślę, że stać mnie na skoki co najmniej na 4 metry i 80 centymetrów. A takie wyniki dają już medale na najważniejszych imprezach.
- Jak będzie się pani startować bez Moniki Pyrek?
- To będzie dla mnie trochę dziwna sytuacja, bo będę teraz jedyną Polką na najważniejszych zawodach. Razem z Moniką bodaj od 2002 roku jeździłyśmy na mistrzowskie imprezy i zawsze było raźniej. Mam nadzieję, że niedługo któraś z młodszych dziewczyn dołączy do mnie i zastąpi Monikę. Myślę, że największe szanse ma na to młodziutka Agnieszka Kolasa, która skok o tyczce ma w genach, z roku na rok robi duże postępy.
- W RPA trenowała pani nie pierwszy raz. Udało się pani zobaczyć coś nowego?
- Afrykańska natura jest tak piękna, że za każdym razem potrafi czymś zaskoczyć. Chyba nigdzie indziej nie ma możliwości, aby wziąć na ręce dzikiego kota. A w RPA jest mnóstwo prywatnych rezerwatów, gdzie można potrzymać na rękach małego lwa czy geparda. To ogromne przeżycie.