Poród odbył się metodą naturalną, chociaż lekarz prowadzący małżonkę sztangisty w trakcie ciąży zalecał cesarskie cięcie ze względu na bliźniaczą ciążę oraz położenie płodów, jedno dziecko było bowiem w pozycji główkowej, a drugie w pozycji pośladkowej.
Maja urodziła się zdrowa, Julia, 45 minut później - już z niedotlenieniem mózgu.
- Żona błagała ordynatora oddziału, aby przeprowadzić cesarskie cięcie. Ale on uparł się, żeby to był poród naturalny. Argumentował, że "jeśli lekarz prowadzący zalecał cesarskie cięcie, to... należało przyjechać razem z nim na porodówkę" - opowiada "Super Expressowi" przygnębiony Bartłomiej Bonk, brązowy medalista olimpijski w wadze do 105 kg.
Co ciekawe, po przyjściu na świat Mai ordynator podszedł do Bartłomieja Bonka i...
- Poklepał mnie po plecach, powiedział, że oglądał mój start w igrzyskach. I dodał, że dzięki jego decyzji moja żona nie będzie miała rany - wzdycha ciężko sztangista.
Kilkadziesiąt minut później okazało się, że Julia ma niedotlenienie mózgu i od pierwszego dnia życia musi leżeć w inkubatorze pod respiratorem.
- Jest w śpiączce farmakologicznej, walczy o życie - opisuje jej ojciec. - Rokowania nie są dobre. Nawet gdyby przeżyła, może być kaleką do końca życia. Chociaż... podobno zdarza się, że dziecko odzyskuje pełną sprawność - chwyta się promyka nadziei Bonk.
Próbowaliśmy zasięgnąć opinii szpitala w tej sprawie. Skierowano nas do "lekarza pierwszej kolejki" (który po godzinach zastępuje ordynatora), ale twierdził, że nie ma wiedzy na ten temat. Podał tylko, że powołana już została w tej sprawie komisja.
Ordynator oddziału patologii ciąży dr Bronisław Łabiak mówił z kolei "Nowej Trybunie Opolskiej": "Wszelkie decyzje związane z tym porodem przebiegały według standardów i rekomendacji Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, które nas obowiązują w postępowaniu medycznym w czasie porodu. Nie było zastrzeżeń co do przebiegu i kwalifikacji porodu".
Państwo Bartłomiej i Barbara Bonkowie mają już 8-letniego syna, który urodził się zdrowy w tym samym szpitalu w Opolu.