Gdzie jest bułka z bananem?

2008-12-29 15:30

Kiedy na przełomie roku 2000 i 2001 eksplodował talent Adama Małysza, zostaliśmy zasypani informacjami na temat narodzin "polskiej szkoły skakania na nartach". Osiem lat później wiemy już, że żadnej "szkoły" nie było.

Wspaniały wundeteam szkoleniowy: trener Apoloniusz Tajner , fizjolog dr Jerzy Żołądź i psycholog dr Jan Blecharz - miał ponoć odkryć receptę na wychowanie narciarskich mistrzów. Szeptano o cudownej diecie, bułce z bananem i wskazywano na żywy dowód skuteczności zespołu: Adama Małysza. Tego samego Małysza, który za czasów Pavla Mikeski byl zawodnikiem trzeciorzędnym, a teraz lał wszystkich.

Rzecz w tym, że za Adamem - który stworzył w skakaniu na nartach prawdziwą epokę - nie poszedł nikt. Współpracujących z kadrą naukowców rozgoniono, Tajner "poszedł w prezesurę". Po kolei marne wyniki w szkoleniu kadry uzyskiwali Heinz Kuttin, Hannu Lepistoe, a teraz Łukasz Kruczek. Talent Małysza z wolna się wypalił, a za nim została pustka.

Żyła, Stoch, Bachleda - skaczą tak, jak kiedyś u Mikeski skakał Małysz, który zastanawiał się czy nie lepiej wybrać zawód dekarza. Okazało się, że okres jego sukcesów był dziełem  PRZYPADKOWEGO, bo nie dającego się powielić mechanizmu kilku czynników.

Jeśli spojrzeć na skoczków austriackich, fińskich czy norweskich, widać u nich pewne wspólne cechy, efekt przemyślanego procesu szkolenia. U nas jest gasnąca kometa Adam i ogon pyłowy ćwierć-talentów, którym nikt nie pomaga wybić się na choćby średni światowy poziom.

Mam pytanie do Apoloniusza Tajnera: panie prezesie PZN, co pan zrobił z bułką z bananem?

Najnowsze