>>> Wszystko o Giro d'Italia na gwizdek24.pl
- Nie jestem przesądny. Na trasę nie zabieram żadnych maskotek. Mam tylko jeden rytuał: przed wyścigiem zawsze się żegnam i nie rozstaję się z małym krzyżykiem, który kilka lat temu dostałem od włoskiego trenera. Krzyżyk przyniósł mi szczęście - cieszy się polski kolarz.
"Super Express": - W Giro zaczęły się góry i Rafał Majka od razu zabłysnął
Rafał Majka: - Prawdziwa zabawa dopiero się zaczyna. Etap w Altopiano del Montasio (167 km) był dopiero pierwszym w Alpach. Giro to trudny wyścig. Często zdarza się, że najwięksi faworyci niespodziewanie zostają w tyle. Przed nami jeszcze dwa tygodnie ścigania i naprawdę wszystko może się zdarzyć.
- Podczas morderczego podjazdu na przełęcz Altopiano del Montasio (1519 m n.p.m.) odpadali najwięksi twardziele. Ty jednak dawałeś sobie radę.
- Przez ostatnie cztery miesiące żyłem tylko myślą o Giro. Trenowałem w warunkach wysokogórskich na Sycylii. Po siedem, osiem godzin dziennie jeździłem po wzniesieniach, spałem na wysokości 2000 metrów. Teraz to procentuje.
- Na dziesiątym etapie kapitalnie jechał również Przemysław Niemiec.
- Gdyby nie musiał holować do mety lidera Lampre-Meridy Michele Scarponiego, miałby jeszcze lepszy wynik. Przemek jest w gazie, ale w swoim teamie pełni rolę człowieka od specjalnych poruczeń, ochroniarza, lidera grupy, i jeśli tamtemu nie idzie, to musi odpuszczać czołówkę, zostawać, żeby mu pomagać. Dlatego czapki z głów, że mimo tych obowiązków zajmuje ósme miejsce w klasyfikacji generalnej.
- Szefowie twojej grupy Saxo Banku wyznaczyli ci w tym wyścigu dwa cele: miejsce w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej i zwycięstwo wśród młodzieżowców. Realizujesz to...
- Marzę jeszcze, aby choćby raz stanąć na podium, ale przy tylu gwiazdach to niewiarygodnie trudne zadanie. Natomiast wcale nie walczę o zwycięstwo wśród młodzieżowców. Biała koszulka lidera tej klasyfikacji to dla mnie dodatkowa nagroda. Miła, ale specjalnie o nią nie zabiegam.