>>> Wszystko o Giro d'Italia na gwizdek24.pl - wyniki, komentarze i newsy
"Super Express": - Do ostatnich metrów jechał pan koło w koło z Carlosem Betancurem. Ostatecznie jednak to Kolumbijczyk zajął drugie miejsce.
Przemysław Niemiec: - Zabrakło centymetrów To był bardzo wyczerpujący wyścig. W końcówce padałem ze zmęczenia. Betancur zachował więcej sił, ale i tak jestem bardzo dumny. Dołączyłem do prawdziwych asów naszego kolarstwa - Czesława Langa, Lecha Piaseckiego, Joachima Halupczoka, Zbyszka Sprucha czy Michała Gołasia, którzy stawali na podium w Giro. Trochę szkoda, że nie wygrałem, ale co tam. Jeszcze zostało trochę ścigania i powalczę o etapowe zwycięstwo.
- Do Polski docierały wieści, że z powodu zagrożenia lawinowego na przełęczy Galibier 15. etap może zostać odwołany. Kiedy zapadła decyzja, że pojedziecie?
- W sobotę wieczorem padał gęsty śnieg i nie było wiadomo, czy wystartujemy. W niedzielę od rana świeciło już piękne słońce i szefowie Giro podjęli decyzję, że jednak się pościgamy.
- Panu śnieg byłby chyba niestraszny, bo do Giro przygotowywał się pan w kriokomorze.
- Najpierw, podobnie jak Rafał Majka, trenowałem w górach na Sycylii, a potem rzeczywiście poddawałem się krioterapii. Codziennie rano i po każdym etapie wchodzę na trzy minuty do komory, gdzie jest temperatura minus 140 stopni Celsjusza. Koledzy z Lampre śmieli się, że jestem człowiekiem z lodu.
- Tuż za panem na przełęcz Galibier wjechał Rafał Majka. Jeżdżąc w konkurencyjnych grupach współpracujecie na trasie?
- Przed startem zawsze pogadamy, pożartujemy, ale potem sentymenty się kończą. Każdy pracuje na swoje konto. W peletonie nie ma sentymentów.
- Nie brak opinii, że gdyby miał pan więcej swobody i nie musiał pomagać liderowi Lampre Michele Scarponiemu, osiągałby pan jeszcze lepsze wyniki.
- Jestem ochroniarzem i pierwszym pomocnikiem Michele. Takie mam zadania i z nich przede wszystkim muszę się wywiązywać. Oczywiście, jeśli pojawi się okazja, tak jak dziś, to zaatakuję. Ale głównie muszę dbać o naszego lidera.