Grecja - Czechy 1:2 (0:2)
Gole: Theofanis Gekas (53. minuta) - Petr Jircek (3. minuta), Vaclav Pilar (6. minuta)
Konfrontacja z Grecją była dla Czechów meczem z rodzaju tych "o wszystko" - porażka oznaczała dla naszych południowych sąsiadów koniec marzeń o awansie do dalszej fazy rozgrywek.
Początek spotkania okazał się wręcz wymarzony dla podopiecznych Michala Bileka. Po 6 minutach gry prowadzili oni już z Grekami 2:0 po trafieniach Petra Jiracka i Vaclava Pilara. Dwa mocne ciosy tuż po pierwszym gwizdku sędziego nie podłamały jednak mistrzów Europy z 2004 roku. Jeszcze przed przerwą powinno być 1:2, ale sędzia liniowy niesłusznie odgwizdał spalonego, kiedy piłkę do bramki Czechów skierował Fotakis.
Na początku drugiej połowy po fatalnym błędzie Petra Cecha Grekom udało się w końcu strzelić gola kontaktowego. Golkiper Chelsea wypuścił piłkę z rąk, a ta spadła wprost pod nogi Theofonisa Gekasa, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w pustej bramce. Od tego momentu piłkarze z Bałkanów przejęli inicjatywę, choć ich ataki były bardzo chaotyczne.
Po zmianie stron Czesi zupełnie nie przypominali drużyny z pierwszych 45 minut. Popełnili dużo błędów, a w ich grę wkradła się nerwowość. Grecy atakowali do ostatniego gwizdka, ale nie potrafili zmienić już wyniku rywalizacji.
Polska - Rosja 1:1 (0:1)
Gole: Jakub Błaszczykowski (57. minuta) - Ałan Dżagojew (37. minuta)
Rosja przystępowała do potyczki z Polską w roli faworyta. Po rozgromieniu w pierwszej serii spotkań Czechów 4:1 wszyscy upatrywali w niej czarnego konia rozgrywek. Presja na biało-czerwonych wydawała się przez to mniejsza, o czym mówił nawet trener Franciszek Smuda. Nie ulegało jednak wątpliwości, że remis lub zwycięstwo ze Sborną sprawiłoby, że Polacy w ostatnim grupowym meczu sami decydowaliby o swoim losie, nie oglądając się nerwowo na innych.
W pierwszej połowie meczu to Rosjanie wykazywali się większym spokojem w operowaniu piłką. Podopieczni Franciszka Smudy nie potrafili utrzymać się dłużej przy futbolówce i zmuszeni byli do ciągłego biegania za Rosjanami. Mimo wielu popełnianych błędów i nerwowej gry, kibice na Stadionie Narodowym cały czas głośno wspierali swoich idoli. Moment zwątpienia przyszedł w 37. minucie spotkania, gdy po dośrodkowaniu Arshavina z rzutu wolnego piłkę w bramce Tytonia umieścił Dżagojew.
Do przerwy Orły Smudy przegrywały 0:1, a nad naszą drużyną zbierały się czarne chmury. Po zmianie stron zobaczyliśmy jednak zupełnie inny zespół, którego ambicje zostały mocno podrażnione. Biało-czerwoni zaczęli spychać Rosjan do defensywy. Dobra gra Polski przyniosła pozytywne efekty w 57. minucie, kiedy po świetnej kontrze udało się doprowadzić do remisu - Jakub Błaszczykowski na pełnym biegu huknął jak z armaty z około 16 metrów, precyzyjnym strzałem pokonując Małafiejewa.
Z upływem czasu Polacy coraz bardziej przeważali, a rywalom zaczęło brakować sił. Dobrą zmianę dał Adrian Mierzejewski, który na boisku pojawił się w miejsce Dariusza Dudki i mocno pracował zarówno w ataku jak i obronie. Do końca spotkania biało-czerwoni szukali zwycięskiego trafienia, lecz ostatecznie nie udało im się już pokonać bramkarza Sbornej.
Remis oznacza, że wszystko jest teraz w naszych rękach. Jeśli podpieczni Franciszka Smudy pokonają w sobotę Czechów, to zagrają w ćwierćfinale EURO 2012. Każdy inny wynik w starciu z naszymi południowymi sąsiadami oznacza dla nas odpadnięcie z turnieju.
Kolejne spotkania grupy A już 16 czerwca (sobota):
Czechy - Polska, godz. 20.45
Grecja - Rosja, godz. 20.45