Vancouver: Gruzja płacze po Nodarze

2010-02-15 15:38

Błyskawicznie przeprowadzone śledztwo po śmierci 21-letniego Nodara Kumaritaszwilego zaowocowało wyrokiem: organizatorzy ZIO Vancouver 2010 nie są winni wypadku Gruzina.

Innego zdania jest wielu ekspertów. Według nich, tor saneczkowy, zbudowany przez fachowców z Niemiec, nie był właściwe zabezpieczony. Na zakręcie, na którym ciało gruzińskiego saneczkarza uderzyło w słup, powinno być zabezpieczające pleksi. A nie było.

Matka Nodara, Dodo Kumaritaszwili od trzech dni siedzi w ich rodzinnym domu w Bakuriani w Gruzji i odbiera tysiące kondolencji z całego kraju, a także zza granicy, bo śmierć saneczkarza poruszyła miliony kibiców.

Przeczytaj koniecznie: Śmierć i strach na torze

- Nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego, jak w chwili, gdy dowiedział się, że pojedzie na igrzyska. To było jego marzenie, które się realizowało - opowiadała matka sportowca.

Płacze też najbliższy przyjaciel Nodara, Lewan Gureszidze (22 l.), który przy torze saneczkowym  zapala znicz: - Nodarowi zawiesił się laptop. Powiedział, że wpadnie do mnie, bo ja znam się na komputerach lepiej od niego. Miał przyjść po treningu...

Minister sportu Gruzji Nikolas Rurua mówi: - Postanowiliśmy zostać w igrzyskach. Nodar by nie chciał, żeby przez niego Gruzja się wycofała.

Najnowsze