"Super Express": - Najpierw wybuchła afera biletowa. Kuba Błaszczykowski żalił się, że piłkarze dostali mało biletów. Tymczasem prezes Lato ujawnił, że każdy zawodnik dostał po 8-11 wejściówek. To dużo czy mało?
Jacek Bąk: - Na początku rzeczywiście myślałem, że był z tym jakiś problem. Że PZPN odpalił graczom po 2-3 bilety. To by było trochę mało. Ale skoro tych wejściówek było co najmniej osiem, to już bez przesady! To w zupełności wystarczy. A jeśli ktoś chce wprowadzić na stadion dalszych znajomych, to może sobie wejściówki dokupić. Zdarzało się, że sam dokupywałem po 15-20 biletów, nigdy nie było z tym problemów. Ale dostać osiem i jeszcze narzekać?
- Najgorsze jest jednak co innego. Zdaniem prezesa piłkarze kłócili się nawet o wysokość startowego, czyli pieniądze, które dostają za sam przyjazd na kadrę. Lato dawał 15 tysięcy euro, a piłkarze chcieli po 20 tysięcy. Czy to nie jest żenujące? Przecież w klubach zarabiają miliony!
- Ciężko mi zrozumieć takie zachowanie. Ja zawsze mówiłem: zarabiam na Zachodzie, w klubie, a w kadrze gram dla przyjemności. Nie sprawiałoby mi żadnej różnicy, czy dostanę za to 15 tysięcy czy 20 tysięcy. Dla piłkarza taka różnica to jak mieć lub nie mieć na buty i garnitur. Chodzi o co innego. Ja bym się zgodził nawet na 5 tysięcy, ale w zamian za wyższą premię za awans.
- No właśnie. Prezes Lato ujawnił, że chciał dać większe premie, ale za awans. Jednak piłkarze się nie zgodzili. Woleli mniejsze, ale pewne. Tak jakby nie wierzyli, że awansują, i chcieli się zabezpieczyć.
- To już są jakieś jaja. Przecież po to się przyjeżdża na kadrę, żeby walczyć o wyjście z grupy. Ja bym powiedział: prezesie, ustalamy startowe na niziutkim poziomie, ale płaci pan za sukces, bo na nim wszyscy skorzystamy. I PZPN na pewno by się na to zgodził. Ale kłótnia o pięć tysięcy euro ze strony tych, którzy w większości przypadków zarabiają po kilkaset tysięcy euro rocznie, jest zupełnie nie na miejscu!