"Nie będę z nimi walczył. Odmawiam uczestnictwa w procesie, który jest tak jednostronny i niesprawiedliwy" - napisał kolarz na swojej stronie internetowej. Armstrong nigdy nie został przyłapany na koksie. Mimo to w czerwcu agencja oskarżyła go o udział w spisku umożliwiającym mu stosowanie niedozwolonych środków - EPO, transfuzji krwi, testosteronu, kortyzonu oraz hormonu wzrostu. Twierdzi, że dysponuje obciążającymi Amerykanina zeznaniami i archiwalnymi próbkami moczu, zawierającymi zakazane substancje, których wcześniej nie można było wykryć.
Amerykański Sąd Federalny w poniedziałek odrzucił wniosek Armstronga o zablokowanie oskarżeń o doping. Do wczoraj kolarz miał się określić, czy będzie odpowiadał na zarzuty komisji. Zrezygnował z prawa do obrony, gdy okazało się, że ma przeciwko niemu zeznawać dziesięciu kolegów z zawodowego peletonu.
Stanowiska w tej sprawie nie zajęła jeszcze Międzynarodowa Unia Kolarska. Armstrong może stracić nagrody, które zdobył po powrocie do zawodowego kolarstwa w 1998 roku, po wygranej heroicznej walce z chorobą raka jąder.
- W życiu każdego człowieka nadchodzi moment, że przestaje widzieć sens walki. Jestem ofiarą polowania na czarownice i nie zmienię swojego stanowiska. To nieodwołalna decyzja - oświadczył kolarz.