W obawie czy ten nadmiar uczucia mistrzyni olimpijskiej nie zaszkodzi, udałem się na poszukiwania wyjątków potwierdzających regułę. Uchodziłem nogi i wypaliłem dużo benzyny, aż w końcu znalazłem – dwa.
Pierwszy, to dość znana projektantka mody, której nazwiska nie podam, bo nie lubię patrzeć na krwawe lincze. Ośmieliła się ona powiedzieć, że „Justyna ma fatalny gust do opasek na włosy” i dodała, „że kiedy pierwszy raz była dekorowana medalem wystawało jej pod brodą coś ohydnie różowego, co wyglądało jak brzeg wyciągniętych majtek”.
Jeszcze trząsłem się z oburzenia po tych insynuacjach pod adresem „królowej nart”, gdy znalazłem drugą osobę, która Justyny nie wielbi. Mój dentysta powiedział: - Wie pan, gdyby wszyscy mieli taki uśmiech jak ona, to ja bym nigdy nie spłacił kredytu za dom.
No, ale na szczęście nie wszyscy mają.
Kto nie kocha Justyny Kowalczyk?
Nieczęsto zdarza się by 38 173 000 osób ( a tyle w przybliżeniu jest Polek i Polaków) kochało miłością gorącą jedną osobę. Justynę Kowalczyk (27 l.) kochają jednak wszyscy, od Rozewia po Rysy i od Odry po Bug. Od ledwo gaworzących niemowląt po dziecinniejących w sklerozie staruszków.