Na początku pobytu na wakacjach, narzeczony Danson postanowił opowiedzieć jej dowcip. Okazał się on bardzo zabawny - na tyle, że zawodniczka zaniosła się śmiechem tak mocno, iż uderzyła głową w ścianę. Jak tłumaczy, początkowo wcale nie czuła, że stało się coś złego. - Nie spotkałam się z żadnymi objawami momentalnie. Nie był to przecież wypadek samochodowy czy upadek z dużego budynku. Czułam jednak, że coś jest nie tak - opowiada Angielka.
Polecany artykuł:
Już noc po tym wydarzeniu pokazała, że hokeistka doznała uszczerbku na zdrowiu. Co chwilę się budziła, nie mogła regularnie spać. Pomimo tego rano nie zaniechała biegania, co okazało się błędem. Do końca kenijskich wakacji borykała się z potwornymi bólami głowy, a w prawdziwą spiralę bólu wpadła po powrocie do domu. Zaczęła być wrażliwa na najdrobniejsze dźwięki czy nawet niewielkie światło. Jak opisuje, potrafiła spać po 15 godzin w ciemnej sypialni. O kontynuowaniu kariery sportowej oczywiście nie mogło być mowy.
Danson opowiada także, jak dostała od lekarza pozwolenie na spotkanie z koleżankami z drużyny. - Nie mogłam w ogóle się odezwać! Straciłam umiejętność mowy, nie byłam w stanie powiedzieć ani słowa - przedstawia Angielka i dodaje, że w tamtym czasie potrafił ją doprowadzać do szału nawet dźwięk filiżanki odstawianej przez jej brata.
Po długich miesiącach najpoważniejsze konsekwencje niecodziennej sytuacji na szczęście już jednak ustąpiły. Hokeistka zapowiada, że nie powiedziała ostatniego słowa w swoim sporcie i marzy o grze w barwach Wielkiej Brytanii na przyszłorocznych Igrzyskach Olimpijskich w Tokio.