"Super Express": - Od fatalnego upadku minęło już prawie pięć miesięcy. Jak się pani czuje?
Maja Włoszczowska: - Od miesiąca normalnie trenuję. W tej chwili przebywam na zgrupowaniu kadry w Świeradowie-Zdroju, gdzie jednocześnie się rehabilituję. Ciągle jeszcze brakuje mi trochę do pełnego zakresu ruchów. Swobodnie mogę już jeździć na rowerze, natomiast gorzej jest z bieganiem, a wiadomo, że czasami na trasie musimy zejść z roweru i podbiec kawałek.
- Co podpisanie kontraktu z Giant Pro XC Team zmieni w pani życiu?
- Będę jeździła w ekipie, która obecnie zajmuje trzecie miejsce w światowym rankingu, a w nowym sezonie powinna być jeszcze mocniejsza za sprawą angażu mojego i aktualnej mistrzyni świata do lat 23 - Szwajcarki Jolandy Neff. Olbrzymią wartością będzie też możliwość współpracy z samym koncernem Giant, największym producentem rowerów na świecie. Sprzęt będzie ściśle dopasowywany do potrzeb poszczególnych zawodników. Dzięki temu mamy realny wpływ na to, na czym jeździmy.
- Jak doszło do zmiany barw?
- Całe życie marzyłam o tym, aby znaleźć się w ekipie zagranicznej, zobaczyć, jak funkcjonuje ona od środka i nauczyć się możliwie najwięcej. Już dwa lata temu otrzymałam pierwszą propozycję przejścia do ich ekipy, ale wówczas zdecydowałam się kontynuować starty w barwach polskiego zespołu. Teraz Holendrzy ponownie się do mnie odezwali.
- Jakie cele postawiła przed panią grupa?
- Najważniejsze będą Puchary Świata i mistrzostwa świata. Szefowie grupy doskonale znają moją aktualną sytuację zdrowotną i nie ma żadnego ciśnienia, że mam wygrywać wszystko od początku. Wszyscy cierpliwie czekają na mój powrót do formy. Kierownictwo liczy jednak na moje zwycięstwa. Jeśli nie w tym sezonie, to w następnym, bo obowiązuje mnie dwuletnia umowa.
- Giant Pro XC Team to taki kolarski odpowiednik Realu Madryt?
- Można to tak określić. To potężne przedsięwzięcie, w które zaangażowane jest łącznie blisko dwieście osób. Najlepsza drużyna, do jakiej mogłam trafić.
- A pani będzie w niej kimś takim jak Cristiano Ronaldo?
- Taki będzie mój cel...