Minęły trzy miesiące od tamtego zdarzenia. Jego efektem były złamania prawej kości skokowej i kości śródstopia oraz zerwanie więzadła. Dopiero trzy tygodnie temu lekarze zdjęli jej z nogi usztywniacz. Dwa tygodnie temu odrzuciła kule. Wciąż jednak przechodzi rehabilitację. - To, że wrócę do sportu, jest dla mnie niemal pewne - twierdzi kolarka. - Ciężko mi jednak zachować optymizm, bo nie spodziewałam się aż tak długiej rehabilitacji. Postępy są powolne, a przede mną jeszcze długa praca. Złamane kości się zrosły, ale staw skokowy nie bardzo chce się ruszać. To już trzy miesiące bez prawdziwego treningu.
Włoszczowska ćwiczy i rusza się w takim zakresie, jak może i jak pozwala jej lekarz. - Pływam, jeżdżę na rowerze stacjonarnym i przez kilka godzin dziennie wykonuję ćwiczenia rehabilitacyjne - wymienia. - A w miniony weekend po raz pierwszy spróbowałam pojeździć rowerem po szosach wokół Jeleniej Góry. Za zgodą lekarzy, bo każdy dodatkowy ruch przyspiesza gojenie się blizn. W niedzielę przejechałam 40 kilometrów. Dołączył do mnie kolarz amator, ale na odcinku pod górkę został z tyłu. Nie ukrywam, że mnie to podbudowało - uśmiecha się Maja.
Dwa tygodnie po odjęciu kul są jednak trudności z chodzeniem. - Dam radę przejść sto metrów, ale kilometr jest poza moim zasięgiem. Niedawno próbowałam przemaszerować tysiąc metrów i... musiałam łapać autostopa - wspomina.
Swoją kontuzję Maja traktuje jak wypadek przy pracy. - To dla mnie solidna lekcja pokory - mówi.