Inauguracyjne zawody o Grand Prix Indonezji odbyły się na jeziorze Toba na wyspie Sumatra, powstałym w zagłębieniu wywołanym przez wybuch wulkanu 75 tysięcy lat temu. W taki miejscu program imprezy wywrócony został przez bardzo silne wiatry. Kwalifikację do wyścigu przełożono z konieczności z soboty na niedzielę. W niedzielę zamiast jednego wyścigu miały się odbyć dwa, ale na trasie skróconej do 18 okrążeń. Wiatry pozwoliły tylko na jeden. Drugi szybko został przerwany.
W niebezpiecznych „okolicznościach przyrody” świetnie radę dawał sobie Marszałek junior, syn Waldemara, wielokrotnego mistrza świata i Europy w niższych klasach sportu motorowodnego. W kwalifikacjach walczył o pole position z aktualnym mistrzem świata Shaunem Torrente (USA). Amerykanin był nieco szybszy, ale po zakończeniu sesji sędziowie anulowali jego najlepszy czas, dzięki czemu Polak pierwszy z grona dwudziestu kierowców ruszył na trasę Grand Prix.
Na prowadzeniu utrzymywał się do 14 okrążenia, kiedy sędziowie zarządzili neutralizację wyścigu po wywrotce łódki Holendra Ferdinanda Zandbergena. Gdy znikła żółta flaga, zaatakował Shaun Torrente i szybko wyszedł przed Polaka. Metę minął jako pierwszy. Sędziowie byli jednak bardzo uważni tej niedzieli. Dopatrzyli się błędu Torrente po zdjęciu neutralizacji – zawodnik ruszył zbyt ostro, to był tzw. „jump start”. Karą dla niego było dodanie mu jednego okrążenia, co skutkowało spadkiem z pierwszej pozycji na dziewiątą.
A motorowodniak Orlen Teamu został zwycięzcą Grand Prix, po raz pierwszy w karierze, przed Finem Samim Selio i Szwedem Erikiem Starkiem.. Wniósł nową wartość do kolekcji trofeów klanu Marszałków (kolejno: Waldemar, Bernard, Bartłomiej). Zapewne nigdy nie zgromadzi tylu laurów co fenomenalny ojciec, ale jego sukces w Formule 1 ma szczególną wartość prestiżową.