Mimo klapy z osłabioną, topornie grającą Czarnogórą i klęski na koszykarskich ME trenerzy Fornalik i Bauermann idą tropem Franciszka Smudy, udając, że deszcz pada. Obaj trenerzy są dumni ze swoich podopiecznych, a przegrane to nie efekt słabej gry, lecz pecha lub sędziowania. Z polskimi drużynami jest jak z autostradami w pięknym kraju nad Wisłą. Po kawałkach wyśmienitej jazdy kierowcy wracają na stare, garbate drogi. Korki na ledwie co otwartej obwodnicy Warszawy drogowi dyrektorzy tłumaczą... niedoświadczeniem kierowców. Twierdzą, że sytuacja sama się unormuje, gdy ludzie rozszyfrują łamigłówki wymyślone przez szalonych inżynierów ruchu. Pili z Fornalikiem i Bauermannem?
"Gazeta Wyborcza" przekonuje na pierwszej stronie, że "Polacy się bogacą i będą bogacić się coraz szybciej". Chyba autor tej bzdury miał na myśli siebie samego. Może kasuje podwójną wierszówkę? Zapraszam go do oddalonej 50 km od stolicy mazowieckiej wsi. Co drugi mężczyzna jest tu bez pracy, a upominającym się o wypłatę pracodawca obcina palce. Szkolne stołówki i bezpłatne wiejskie świetlice zlikwidowano w ramach kary za PRL. W przedwojennej Polsce było trzy razy więcej klubów sportowych niż obecnie. Unicestwiono AZS, SZS, TKKF i LZS w ramach akcji "wolny rynek". Po opłaceniu - na kredyt - podręczników i szkolnych obiadów rodzice przeciętnego polskiego dziecka nie mają już ani grosza na piłkę, adidasy czy kometkę. Powstające jak grzyby po deszczu akademie piłkarskie, firmowane nierzadko nazwiskami znanych zawodników, kasują jak za zboże. Pół wieku temu jako małoletni piłkarz Marymontu dostałem za darmo buty, dresy i obóz dwa razy w roku.
Tragicznej sytuacji nie zmienią pokazówki dla mieszczuchów w rodzaju "Polska biega". Polska stoi, proszę państwa.